Mlekoman to nowy alias Krzysztofa Birowskiego, jednego z członków wrocławskiego Robot House. Dotychczas opublikował w Internecie tylko pięć utworów pod tym szyldem ("Rosetta" + opisywana epka). Ze względu na format jego debiutanckiej małej płyty nie powinienem się o niej zbytnio rozpisywać, tylko że po raz drugi z rzędu opisuję tu wykonawcę, który powinien zostać dużo, dużo lepiej poznany przez publiczność.
"Not Defined" to po prostu kolejne wydawnictwo, które mną wstrząsa w tym roku. W tym wypadku nie węszę żadnego nowatorstwa, ale wypada się cieszyć, jak znakomite jest rzemiosło. Na albumie słychać mięsistą, psychodeliczną elektronikę napakowaną zaskakującymi motywami. Dobitnym przykładem na to jest otwierający "Strawberry Resonance". Zaczynamy od nieśmiale ślizgających, słodkich syntetyzatorów zapowiadających urokliwy pejzaż, aż nagle wchodzi funkowa perkusja i wchodzimy w inny wymiar. Dalej nie jest dużo normalniej, bo dołącza się gitara, a po niecałych dwóch minutach perkusja się wyłącza i znowu mamy wrażenie, jakby kompozycja się drastycznie zmieniła. Tak mało szczegółów, a tyle zaskoczenia. Dopiero potem uzyskujemy spokój przy zmianie charakteru muzyki z komputera. Pomału z tła wyłaniają się elementy porzedniej, agresywnej części, ale końcówka wypada naprawdę luźno.
"Yesterdays Fusion" za sprawą plumkających klawiszy przywodzi na myśl legendarną "(Incunabulę)", aby potem znowu zadziwić perkusją. Birowski stale kombinuje niczym mistrzowie Warp, zmieniając dość szybko pasaże na a to kłujące po uszach, a to rozpływające mózg. Przy tym utworze można doświadczyć dużo różnych emocji. "Hurry" swoim bardziej piosenkowym charakterem szykuje słuchacza na prawidłowe odprężenie, ale nawet tutaj w drugiej połowie muzyk skacze po dźwiękach. Jakby było mało, zawsze mamy mocarny finał w postaci "From the Mountain". Szybkie metrum jako jedyne na początku zdaje się zapowiadać dalsze wyczyny, gdyż elektroniczne fraktury brzmią prawie niezobowiązująco. Zaraz potem znowu odzywa się płynnie rozciągnięty, "8-bitowy" klawisz w towarzystwie głębokich walnięć pianina. I to wszystko na zmianę do końca, w różnych, lecz zawsze wybornych barwach. W obliczu tej zamierzonej niespójności odbiorca powinien być zachwycony paletą barw z uwagi na możliwość wybrania swojej ulubionej.
Mlekoman natomiast okazuje się być w swoim fachu mistrzem suspensu. Wszystkie jego eksperymenty ukazane na "Not Defined" zapierają skutecznością dech w piersiach, każdy na swój sposób. Muzyk zwyczajnie nie pozwala nimi usiedzieć słuchaczowi w miejscu. Kiedy już wszystko ustanie, aż chce się to przeżyć jeszcze raz. Te cztery kompozycje mają bardzo długi okres spożycia, eksploatując jednocześnie spore możliwości Birowskiego, mimo że ten już publikował nagrania z Robot House. Że też zacytuję z Interii: "płyta nie jest dobra. Jest genialna". Normalnie mi się marzy, by dołączył się do wspomnianej wytwórni Warp.
Aż dziw, że jeszcze dziś rano nie znałem dźwięków z tego wydawnictwa.
9,2 Mlekoman "Not Defined" [Kozanów 2016, IDM / ambient techno / indietronica]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz