niedziela, 14 sierpnia 2016

Kult "Poligono industrial"




A oto kolejna niedoceniana i odrzucana polska płyta. Swego czasu zarzucano jej, że nudnawa, ciężka i kompletnie wtórna. Że nie interesuje. Cóż - mi za pierwszym razem też nie chciała przejść przez uszy. Po kilku utworach tak się zamęczyłem, że zrobiłem sobie przerwę i powróciłem do słuchania wieczorem. Miałem duży opór przed przechodzeniem przez to po raz drugi, a chciałem wystawić ocenę, o czym zapomniałem za pierwszym razem. Ostatecznie, zawziąłem się i sprawdziłem od nowa. Nagle zaczęło mi się słuchać przyjemniej, a ustalona nota okazała się zaskakująco dobra. Ba, chciałem do tego wydawnictwa wrócić. Wczoraj odbył się trzeci odsłuch, podczas którego byłem przekonany, że "Poligono industrial" to po prostu typowy grower.

Owszem, niespecjalnie odkrywczy jest ten album. Wciąż mamy specyficzny styl Kultu, typową sekcję dętą i agresywne kompozycje przeplatane figlarnymi. Do tego tradycyjnie buntownicze teksty Kazika - facet zawsze da znać, co mu zachodzi za skórę. Niechęć mogą wzbudzać długości utworów, przekraczające 6 minut i do tego niewpisane z tyłu okładki. Być może dlatego niektórzy recenzenci zanudzali się w trakcie słuchania. Ale mi w tej chwili nic nie szkodzi. Mogą sobie na amen maltretować tę formułę, dopóki ta się sprawdza. Tutaj się sprawdziła.

Jest tak przede wszystkim z uwagi na charakter tekstów. Rozśmieszyła mnie trzecia zwrotka "Potu i krffi", gdzie słyszymy interpolację czołówki z serialu, po czym Kazik droczy się z grupą, wyśmiewając, że "takie piosenki do mnie przywozicie". Bardzo miło słucha się hiszpańskich słów "Kazelota". "Tłuszcza" łupie po głowie; potem chce się zaśpiewać "to mogła być fajna piosenka" o następnej - pod jej koniec, nawet jeśli faktycznie fajna była; kolejny chwytliwy punkt to refren "Braci", później mamy poetyckiego "Chama" (opartego na fragmencie "Wesela").

Za pierwszym razem "Kazelot" naprawdę mi nie podszedł. Ogółem ma klimat lekko huśtający się ku reggae, a refren może odpychać sposobem zaśpiewania, dopóki nie wsłuchamy się tamże w gitarę, która dla kontrastu ożywia ścieżkę. Motoryczność pierwszej kompozycji (bądź drugiej, jeśli uda nam się posłuchać "Kasty pianistów") może nużyć, ale pod koniec wykonanie nabiera energii. Także wspomniana "Tłuszcza" ma jednak słabsze tło od tekstu. "Nie żyję ponad stan" posiada biesiadną aranżację i jednocześnie funkową ekspresję. Najsłabszym punktem pozostaje natomiast singlowy "Kocham cię, a miłością swoją", prawdopodobnie z tych samych powodów, dla których został wybrany na promocję. Tekst miłosny (jedyny na albumie), wykonanie trochę nostalgiczne oraz największa piosenkowość. Oczywiście to w kontekście płyty, gdzie wiele mocnych utworów to właśnie twory takie trochę nieradiowe.

Jeśli nie udało Ci się zachwycić albumem za pierwszym razem, nic nie szkodzi - odpocznij od niego na pewien czas, następnie spróbuj ponownie. Nie gwarantuję, że się sprawdzi, ale polecam takie podejście.

8,4 Kult "Poligono industrial" [S.P. 2005, post punk / rock industrialny / jazz rock]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz