wtorek, 23 sierpnia 2016

Mister D. "Społeczeństwo jest niemiłe"




Gdy po raz pierwszy usłyszałem o Mister D. w trójkowym "Programie alternatywnym", wydawało mi się, że jest to pewna początkująca piosenkarka, o urodzie jakiejś opalonej Tatiany Okupnik, tylko ładniejszej. Nie domyślałem się, kto to dokładnie może być, ani o czym mówi utwór "Społeczeństwo jest niemiłe", który słyszałem dość często i wydawał mi się trochę bardziej poważny, niż faktycznie [nie?] był. Nic mi nie mówiła warstwa muzyczna, składająca się z solidnego basu, nie wgłębiłem się też w treść. Wówczas było dość beztrosko, nie musiałem wgłębiać się w dyskusje. Od pojawienia się tego projektu mijają już dwa lata. Ja natomiast dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że to płyta stworzona dla beki przez samą Dorotę Masłowską, femme fatale polskiej publicystyki.

Albumy tego typu nie powinny być oceniane jak normalne dzieła sztuki - powiedzmy, na ocenę 8,0 lub wyżej. Takimi zresztą wyraźnie nie próbują być. Niby można z nich mieć przyjemność, ale tak dobre traktowanie wyglądałoby po prostu głupiutko. Przesadny wydaje mi się komentarz Filipa Szałaska, który twierdzi, że album zasługuje na jakieś poważne opracowanie, że jest czymś epokowym. Że nie da się prawidłowo zrecenzować "Społeczeństwo jest niemiłe". Z drugiej strony, zawsze warto się pośmiać i puścić oko. Czasy "krytyków muzycznych" jeszcze przed wydaniem tego albumu stały się passé - teraz mamy erę "recenzentów muzycznych". Można chwalić cokolwiek, nie tylko potencjalne klasyki.

Niestety, nie wszystkie takie przedsięwzięcia przypadają mi do gustu. Prawidłowy problem z tym związany polega na tym, że nie chcę porównywać fajniejszego z brzydszym. Nie będę męczył się nad tłumaczeniem, dlaczego Kury > Elektryczne Gitary, Małe Miasta > Bracia Figo Fagot, a LCD Soundsystem > Crazy Frog. Gdybym powiedział to bez przyczyny, padłyby zarzuty o brak logiki, że przecież to takie samo naśmiewanie się. Dlatego w tym miejscu wtrącę po prostu, że to kwestie skomplikowane. W końcu, tematem recenzji jest Masłowska. Aż dziw, że samo nazwisko już bez powiązań wygląda prowokacyjnie.

Jeśli chodzi o samą płytę, należy ją traktować trochę bardziej w roli kolejnej książki Doroty. Umieszczać ją na półce razem z klasyczną "Wojną polsko-ruską...", "Dwojgiem biednych Rumunów..." czy "Pawiem królowej" - nawet jeśli zamiast powieści ma piosenki lub skity. Album bez problemu zostanie zrozumiany przez tych wszystkich, którzy tolerują publicystyczną manierę pisarki. Nie strawią jej wszyscy pozostali - zwłaszcza ci, którzy nie mieli w ogóle styczności z twórczością Masłowskiej. Ta od początku była nastawiona na naśmiewanie się i kolokwializację, lecz jednocześnie nie próbowała być zbyt mocna i ciężka w założeniach. Do tego może drażnić timbre Doroty, jeśli nie jesteśmy zorientowani, co się ma dziać - koniec końców można by wtedy uznać, że to "przerost formy nad treścią", "pretensjonalność" itp. A to tak naprawdę typowa Masłowska, która nawet chyba nie chce się utożsamiać w prywatnym życiu z bohaterami utworów (najbardziej autentycznie brzmiącej "Kingi" też, jak się domyślam).

Zasiadając do "Społeczeństwa", znałem fragmenty artykułów w Lampie autorstwa Doroty, przytoczone w "Ćwiartce raz" Korwin-Piotrowskiej. Najwyraźniej mi to mocno pomogło, bo miałem duży ubaw przy słuchaniu. Mamy tam przede wszystkim prześmiewcze opowieści - na czele ze wspomnianą "Kingą" ("a taka w tym Teleekspresie byłaś do rany przyłóż"), "Chlebem" (nie muszę cytować?) bądź "Zapachiem Boga" ("chryzantemy, płaszcz powstańca, dentosept, to jest właśnie Twój zapach, Boże") - które od początku miały być solą projektu. Nie można też zapomnieć o samym nagraniu, którego niedbały sposób zwiększa wymowność treści. Poza tym "seplenieniem", jak to inni określają, mamy niszowe, dziwne podkłady (w tytułowym zamykaczu dochodzi skrzypienie jakiegoś bujanego krzesła czy czego tam), które wbrew pozorom trudno zaklasyfikować gatunkowo, bo i one powstały "poprzez zabawę komputerem". Jeśli już się uprzeć, to można powiedzieć, że mają w sobie coś z ponurego stylu projektu Niwea oraz peszkowego avant-popu, albo że są nijakie. A mnie po prostu nie obrzydziły.

(Do tego te klipy. W teorii "Społeczeństwo" może przekształcić się w "album wizualny", gdy nakręci się teledyski do wszystkich utworów. Zostały jeszcze dwa.)

Z oceną miałem mały problem. Jak powiedziałem na początku - ocena 8,0 lub wyżej dla płyt prześmiewczych powinna być niedorzeczna - choć nie musi. Tu z pomocą przyszła sama Masłowska, deklarująca, że jej album jest dziełem poważnym, co wyczytałem przypadkiem w sieci, pisząc recenzję. Jakkolwiek jej stanowisko brzmi jeszcze dziwaczniej względem faktów, przynajmniej przed nią nie muszę się wstydzić noty od siebie wystawianej.

9,2 Mister D. "Społeczeństwo jest niemiłe" [Galeria Raster 2014, indietronica / electropop / minimal]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz