niedziela, 18 grudnia 2016

The Dillinger Escape Plan "Dissociation"




Od pewnego czasu zwykło się krytykować płyty wymęczone, tworzone na siłę, takie, na których dzieje się wszystko "od czapy". Dzieła bywają nielubiane często z uwagi na brak pasji w graniu, nijakie nastawienie samego twórcy, mające przekładać się na znudzenie i mdłości słuchacza. Rozumiecie, o co chodzi - czwarty Interpol, nowe Metalliki, "The Final Cut", takie rzeczy. "Dissociation" powinien zostać pokochany przez osoby wykazujące taką postawę. Na ostatnim krążku Dillingerów w przeciągu 50 minut dzieje się bowiem bardzo dużo i do tego w szybkim tempie. Hardcore przedstawiany przez panów nie przynudza, leci jak nic przed siebie - mamy tradycyjną jakby wenę, siłę gry, wysokie wrzaski (czasami w stylu Ozzy'ego), naparzanie na instrumentach. Brzmi wprawdzie banalnie to, co wypisałem, ale panowie większość czasu szaleją i starają się bawić swoimi kompozycjami. Ot co, więcej na temat rocka w tym albumie nie trzeba mówić, choć tak właściwie "Dissociation" nie jest tylko kolejnym hardcorem. Mimo pilności Dillingerzy pozwalają sobie na parę eksperymentów. Nie chodzi tu tylko o wszędobylski duch mathcore. Trochę dzieje się w połowie: instrumentalny "Fugue" zalicza się do IDM, "Low Feels Blvd" czerpie nieco z free jazzu, a w połowie "Surrogate" słyszymy wstawki ambientowe. "Wanting Not so Much to as To" zachwyca użyciem melodeklamacji. "Nothing to Forget" zawiera fragment ze smykami, a zamykacz niepokoi zastosowaniem elektroniki na przecięciu z hardcorem oraz prawie-że-prawidłowym balladowym popem. Dobra, powiedziałem wszystko co trzeba, idźcie słuchać.

8,9 The Dillinger Escape Plan "Dissociation" [Cooking Vinyl / Party Smasher Inc. 2016, hardcore punk / post hardcore / mathcore]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz