wtorek, 1 listopada 2016

Autechre "Elseq 1–5"




Nie chciałbym się teraz bawić w jakieś akademickie analizy czy magisterkę w duchu często przytaczanego tu Fight!Suzan, ale ostrzegam was, że to będzie jak najdłuższa recenzja. Nie jest ona związana wyłącznie z rozległością materiału, który to przedstawiać będę w miarę przejrzyście; mam po prostu wrażenie, że porusza ona trochę więcej całkiem ciekawych kwestii do omówienia. Oczywiście, rzadko celowałem w długaśne, kilkuakapitowe teksty, do ozdobników jestem mimo wszystko sceptyczny, a nawet używanie nawiasów - w moim wypadku wysokie - męczy i mnie, chociaż nierzadko wydaje mi się po prostu wymagane. Nie jestem dziennikarzem ani szczególnie wykształconym humanistą, tym bardziej chómanistą; piszę o muzyce, bo chcę. Nie znam wielu naprawdę kultowych dzieł i nie próbuję się tym martwić - wszystko staram się stawiać na równi, nawet gdy jest np. Niwea i bawi się owa w Hype Williams. Nie oceniam muzyki ze względu na fabrykowanie artykułów "co, kto, gdzie, kiedy, dlaczego, jak, z jakim skutkiem". Niby i umiem takie robić, ale wolę się przy tym nie ślimaczyć. Rozumiecie. Jestem amatorem i to mi na razie pasuje. Może w przyszłości się rozwinę jako recenzent i uznam tegoroczne recenzje za słabe. Taki Borys D. przeszedł już ten, no, "rytuał".

Zestaw "Elseq 1–5" pojawił się w maju na Bleepstores, rzecz jasna bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Nagłe wyskakiwanie z nieznanym materiałem jest już w miarę popularne na "światowym" rynku muzycznym, tj. amerykańskim, angielskim, irlandzkim, australijskim, kanadyjskim, czyli po prostu tak naprawdę anglojęzycznym, z małymi wyjątkami oczywiście. Zaczyna się już pomału przedzierać do nas, czego przykładem nowy album Agnieszki Chylińskiej. Na razie jednak wydawnictwo spotkało się ze stosunkowo niewielkim odzewem - nie doczekało się swojej średniej na Metacritic, do której potrzebne jest chyba przynajmniej sześć wzmianek, oczywiście po angielsku. Dobrze, do tego tematu niedługo wrócimy, bardziej teraz interesuje mnie kwestia streamingu. "Elseq 1–5", poza pierwszą częścią, nie znajdziecie na Apple'u, Google Playu, Deezerze, Tidalu, Spotify, YouTube'ie, ani nawet na moim ulubionym Bandcampie. Może w trakcie pisania recenzji jednak reszta zostanie opublikowana - teraz nie wiem - ale nie sądzę, by to miało nadejść. Wytwórnia Warp, do której należy Autechre, ogłosiła, że nie zamierza wypuszczać tej muzyki na nośnikach fizycznych. Zastanawiam się, jakie stanowisko zabierze w wypadku serwisów streamingowych.

To nie jest tak, że chcę muzyki do odsłuchu wszędzie. Udało mi się znaleźć sposób na sprawdzenie całego materiału bez kupowania, który też zostawię do przedstawienia na później. Jednak moim zdaniem to trochę bez sensu, kiedy wydajesz pieniądze na płytę, a potem ta okazuje się słaba, marna, kiepska i w ogóle bezużyteczna, a ty się martwisz zmarnowaniem kasy. Możesz potem oddać komuś znajomemu, a nawet sprzedać za tyle, ile kosztowała, lecz i tak jakiś czas na album przepada. Istnieje takie ryzyko w wypadku tych wydawnictw. Wspomniany streaming nie jest szczególnie trudny w sterowaniu, ale ja nie wierzę, żeby ktoś sobie zyskał odpowiednie okoliczności i cierpliwość na spokojne przejrzenie i trzeźwą, świeżą analizę w wypadku tego materiału (zaraz podam, ile trwa). Za tym oczywiście idzie przechodzenie na łatwiznę w postaci piractwa i nielegalnego pobierania. Czytałem na Reddicie dyskusję na temat "czy te płyty Elseq kiedykolwiek będą dostępne na stream", gdzie jeden z internautów zauważył właśnie, że niedostępne wydawnictwa są częściej "okradane". W ogóle polecam przeczytać całą dyskusję, bardzo ładnie była przeprowadzana przez jej uczestników. Z drugiej strony, normalne zakupienie wydawnictwa w czasach cyfryzacji oznacza, że chcesz tego normalnie słuchać, mieć to na każdą chwilę, bez problemów z łącznością, zwykle częstszych niż awarie prądu, z lepszym dostępem; nie martwiąc się dodatkowymi komplikacjami. Dlatego uważam serwisy streamingowe za użyteczne. Można przesłuchać materiał w Internecie raptem jeden raz, a potem od razu ocenić, czy warto mieć to na stałe.

Sean Booth i Rob Brown podrzucali aż 4 godziny i 7 minut muzyki łącznie. Taka długość tym bardziej zniechęca do zdefiniowanego przeze mnie "bezkonfliktowego" sprawdzenia "Elseq". Za zakupienie całego materiału należy zapłacić 33 dolary, czyli 130 złotych. W formacie .mp3, dla audiofili (ta ich miłość jest, delikatnie mówiąc, pretensjonalna - przynajmniej z mojego punktu widzenia, ale co ja tam wiem!) istnieje jeszcze opcja .wav/.flac za 45 dolców i 24-bitowy .wav za 55 (odpowiednio 177 zł, 217 zł). Moim ostatecznym zdaniem, mogli sobie na to pozwolić. <compromitation and embarrassment> Są już ikoną elektroniki, byli za swoje dzieła regularnie wychwalani. Mnie nazwa Autechre nie obchodziła do lutego 2016, gdy usłyszałem w radiu "Lowride" i stosunkowo szybko odsłuchałem resztę debiutu, z którego ten utwór pochodził. Krótko o nim, bo nie jest to główny temat - "(Incunabula)" to świetne i miłe wydawnictwo, tyle. Może kiedyś rozwinę jeszcze tę kwestię. Poza tym nie znam niczego poza "Dael" i całym "Elseq". </compromitation and embarrassment> Zakładam, że mało któremu melomanowi, lubiącego choć po trochu duet, będzie chciało się sprawdzać nowy pięcioczęściowy album studyjny Ae poprzez streaming w jedynej postaci i pozostanie takiemu ochota zwyczajnie na zakup. Być może tak zrobił Bartek Chaciński, swoją drogą autor pierwszej recenzji "Elseq" w Polsce. To dzięki niemu właśnie zdecydowałem się sprawdzić wydawnictwo, będąc świadom, że Chaciński, jako 100% erudyta jest w tej chwili autorytetem dla wielu młodszych recenzentów, w tym i mnie, w pewnym sensie, a nowy zestaw Autechre został umieszczony przez niego wśród "10 tegorocznych płyt, które trzeba znać".

Moim zdaniem pan Bartek zrobił to trochę niepełnie, trzeba przyznać. Co prawda udało mu się opisać album w porównaniu z resztą twórczości, podłożyć tło, lecz poza tym wymienił jedynie wybitne utwory i że lepiej słuchać tego na wyrywki - chociaż i tak dał 9/10, czyli "płyty roku", a to w mojej skali przekłada się na rejony 9,0. Oczywiście, po części go rozumiem. Z tego, co się orientuję, Autechre to dziś po prostu jedna z takich grup, co do której bez większych szkód można generalizować. Ich kompozycje, nieważne jak składane, jakiś zachwyt gdzieś wzbudzą. Wciąż, poczułem się trochę zobowiązany do opisania "Elseq" tak bez większego kontekstu ("gdzieś tam ae meets m.fell, gdzieś exai, gdzieś generycznie"), a bardziej szczegółowo. Może to teraz zabrzmi paradoksalnie, ale jako przykład - wobec muzyki wrzucanej "od dupy" i w niezupełnie istotny sposób, można mieć obawy, czy sama będzie "do dupy" w myśl zasady, że "karma wraca". Trochę żart i w ogóle głupotka, lecz wierzę, że niektóre osoby mają mimo wszystko takie obawy i potrzebują większych wyjaśnień, czy warto kupować. Z wielokrotnie przywoływanym streamingiem nie będą chciały się męczyć, a jak powinien przebiegać - dobra, czas przestać ukrywać. Po odtworzeniu każdego utworu dostępnego w odsłuchu przy stronach z osobnymi częściami tego kolosa mamy jedną minutę na przesłuchanie przed przeskoczeniem do następnej ścieżki. Coś w rodzaju przeglądu. Jeśli klikniemy na pasek odtwarzania, podgląd rozpocznie się ponownie od dokładnego miejsca. W ten sposób można w całości przejrzeć każdą kompozycję, a nawet poprzez wskazywanie na aktualne miejsce, pozwolić jej grać właściwie bez usterek. Po wybraniu utworu, trzeba jednak poczekać trochę czasu na podgląd, którego zasięg pokazuje się dopiero po załadowaniu całości. Niestety trudne, ale zdecydowałem sobie znaleźć czas, by się poświęcić. Wiem, głupio to wygląda. No ale pisałem o nowym Wiśniewskim, na temat którego jest pustka w polskim Internecie, to chyba tę prawie-że-hipsterkę też mogę. A że po angielsku mogła już powstać? Przecież Polacy nie gęsi. Teraz zaś chciałbym zadedykować / przeznaczyć następny akapit dla osób, które mają siłę, chęci lub potrzebę, by zasięgnąć dokładnej opinii. Byle jaką wenę. Pozostałym powiem - [jeśli w ogóle lubicie IDM, glitch i takie rzeczy, to] tak, tak, "Elseq 1–5" jest albumem bardzo dobrym. Rozejdźcie się, ewentualnie dojrzyjcie ocenę (oceny) na końcu.

Ściślej, "Elseq" jest zestawem dość zróżnicowanym pod względem ogólnego charakteru. Utwory są wbrew pozorom niekoniecznie przewidywalne - niekiedy posiadają dziwaczne końcówki, wymienić choćby wielopostaciowy "elyc6 0nset" zamykany gitaropodobnym i 8-bitawym jęczeniem, "eastre" z outro rozłożonym właściwie na dwie części i "mesh cinereaL". Ten ostatni jako całość idzie bezpiecznie - rozpoczyna się co prawda jakby z thrillera, lecz następne "konkrety" strukturalne przybywają dopiero przy 16 minucie, pomiędzy mamy natomiast przyjemne, miłe dla uszu, ale mimo wszystko topienie. Dla odmiany "pendulu hv moda" zaczyna się zaskakująco, trochę na kształt pewnej "dżungli", a następujący po nim "curvcaten" wchodzi elegancko, by następnie nadać sygnały jak z łodzi podwodnej. W ogóle wiele ścieżek nie bardzo nadaje się do oceniania po pojedynczych fragmentach, zwłaszcza "13x0 step" z wielostylową perkusją bądź "7th slip" o chorej i pokręconej warstwie dźwięku. Z drugiej jednak strony, należy pochwalić panów, że z niejednoznacznych, rozkojarzonych dźwięków tworzą regularne, prawie organiczne kompozycje. Na to dowodem są takie "feed1", "chimer 1-5-1", "foldfree casual", "pendulu casual", "c7b2", lekko galopujący "freulaeux" albo sympatyczne, zaskakująco chwytliwe "c16 deep tread" i "TBM2". Ae próbują również różnych klimatów. Z jednej strony mamy więc mroźne "artov chain", "oneum", wspomniane "13x0 step" i "pendulu casual"; ciepło z kolei przynoszą fragmenty pokroju grime'awego "latentcall" lub lśniącego "foldfree casual". Innym razem mamy typowy chaos, tak jak w "acdwn2", "spTh" lub "spaces how V" ze śladowo wybijanym rytmem.

Już przed całym tym opisem powiedziałem, że "Elseq" jest zestawem całościowo świetnym. Jeśli natomiast miałbym wskazać najlepsze, pojedyncze kompozycje, padłoby na dwie pierwsze "Elseq 5" (ten rozdział w ogóle jest najlepszy ze wszystkich pięciu), przede wszystkim z uwagi na przestrzenność. Podoba mi się także wdzięk dźwięków - heh, zawsze chciałem te słowa napisać razem - eksponowanych na "chimer 1-5-1" i "TBM2". Innym znakomitym fragmentem jest dla mnie też "7th slip". Oczywiście, to jak zwykle tylko moja opinia - każdy właściwie znajdzie tu coś dla siebie, Chaciński dla odmiany zadowala się najbardziej "latentcall" i "freulaeux", choć jeśli już ktoś wyda na to pieniądze, to na pewno nie będą one zmarnowane. Teraz się zastanawiam, jakie zrobić zakończenie. Poruszałem co nieco wątków i ich wspólne, logiczne zapięcie raczej trudno znaleźć. Sądzę jednak, że gdyby to trwało razem zdecydowanie mniej niż 4 godziny i 7 minut, czyli gdzieś tyle, ile typowy pojedynczy album studyjny, tak długi tekst jednak by nie powstał. A powtórzę, że i tak nie była to jedyna przyczyna. Nie bez kozery pan Bartłomiej określał "Elseq 1–5" najbardziej kłopotliwą płytą roku. To mogłaby być najlepsza pointa do tego tematu. O właśnie, niech będzie taka.

8,5 Autechre "Elseq 1–5" [Warp 2016, IDM / glitch]


(oceny poszczególnych części: "Elseq 1" - 8,3; "Elseq 2" - 7,6; "Elseq 3" - 8,7; "Elseq 4" - 8,8; "Elseq 5" - 9,0 i osobna nominacja do jednej z płyt roku)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz