sobota, 15 października 2016

Clipping. "Splendor & Misery"




Tak, wiem. Po raz kolejny na Stojakach będzie lizanie. Znowu zamierzam spuszczać się nad jakimś dziełem. I mam wrażenie, że jesteście tym zmęczeni. Ale blogi muzyczne powstają właśnie po to, by polecać albumy. I chcę się trzymać tego założenia tak na ściśle. "Splendor & Misery" rapowej grupy Clipping. jest czymś takim właśnie.

Na Rap Geniusie stoi informacja o tym albumie, że jest on koncepcyjny - opowiada historię jedynego przetrwałego z powstania niewolników na międzygwiezdnym statku Cargo astronauty, w którym zakochał się komputer. Niby już mieliśmy relację miłosną z systemem operacyjnym w popkulturze (vide SpongeBob, upsss), a i tak całość wygląda nowatorsko. Nie dziwi, jeśli zauważymy, co przyniosła egzekucja konceptu. A mianowicie - arcydzieło. W zaplątaną historyjkę dalej nie będziemy się zagłębiać, bo najważniejsza jest jak zwykle muzyka, lecz mogę was zapewnić, że została zachowana równowaga między formą a treścią - cały koncept jak zwykle ładnie wytłumaczono na Geniusie. Wpłynął on jednak na muzykę, która pęka od eksperymentów, oddających atmosferę i temat nagrania.

Jako całość, "S&M" (hmmm! co za skrót) jest wciągające, wstrząsające, pasjonujące, cokolwiek by mówić. Panowie Diggs, Snipes i Hutson używają przy swoim hip-hopowym performance różnych sztuczek, przy czym wszystkie mają wysoką siłę rażenia. Co chwila ucho słuchacza zostaje zaalarmowane i chce wiedzieć, co się dzieje, a jak nie zdąży, z kapelusza wyskakuje kolejny królik. Już pędzący jak samochód Formuły 1 rap Daveeda w "The Breach" (wykorzystany także w klikającym "Wake Up") każe unieść brwi ze zdumienia. Dalej nie jest normalniej - niepokojący szklany podkład do "Air 'em Out", fabryczny "Break the Glass", piękny chór w "Story 5", istna sauna w "Interlude 03", cztery ściany szumu w klaustrofobicznym "Baby Don't Sleep", a pod sam koniec epicki organowy finał "A Better Place" z refrenem, którego nie można zapomnieć.

To nie jest debiutancki album Clipping., ale i tak dopiero drugi. Już można wnioskować, co oni zrobią najbliższym razem, a ja akurat wyczuwam, że w związku z doskonałością tego projektu powinni zrobić jakieś przełomowe dla amerykańskiego hip-hopu dzieło. Są na naprawdę sugestywnej drodze. Proponuję im pójście w kierunku singlowego "Baby Don't Sleep", który jest rasowym przykładem post-rapu. Tak się składa, że amerykański post-rap jest gorzej rozwinięty od polskiego. Zresztą na potrzeby tej recenzji próbowałem znaleźć coś więcej na ten temat, ale znalazłem tylko wątek na Reddit z cytowaną wypowiedzią, jakby "To Pimp a Butterfly" było post-rapem. To nieprawda, bo to akurat jest po prostu nowoczesny hip-hop, tylko przełomowy dla kultury i kreowany na klasyka (niestety domysły, bo nie słuchałem, znam tylko "Alright"). W rzeczywistości post-rap to kolażowy i lekko wycofany odłam hip-hopu, korzystający z trzasków, zakłóceń, magnetofonów itp. Dokładny opis ich pierwszego singla. Gdy panowie wybiorą tę drogę, Ameryka będzie z Clipping. dumna. A Przepełnione Stojaki jeszcze bardziej.

9,6 Clipping. "Splendor & Misery" [Sub Pop / Deathbomb Art 2016, hip-hop eksperymentalny / glitch / industrial]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz