sobota, 27 maja 2017

Kobieta z Wydm "Bental"




Tracę dystans do twórczości Błażeja Króla. To ledwo co trzecia na Stojakach bliższa wzmianka w jego temacie, ale po raz drugi z rzędu koleś wypuszcza swoje najlepsze dokonanie w karierze. Wprawdzie niezupełnie sam (pozostali członkowie KzW to jego żona Iwona oraz Mateusz Rychlicki - perkman dla Kristen i na koncertach solowych Błażeja), ale po tej płycie wyraźnie widać, że jego dotychczasowy wkład w projekt Kobieta z Wydm wynosi co najmniej 50%. O tym więcej zaraz.

Rekapitulację Króla przeprowadzałem już przy okazji "Przez sen", stąd nie zamierzam ponownie poprzednich płyt przypominać, niemniej chętnie zrobię w tym miejscu dopiski. Pragnę przede wszystkim podkreślić, że od czasu doreklamowania i rozpadu UL/KR Błażej dał radę się rozkręcić pod względem abstrakcyjności "songwritingu" (ależ ja nie lubię tego słowa), a jednocześnie bez problemu pozwolił się oswoić większej publiczności, podpisując kontrakt z Kayax. Zawsze miło, że ludzie mogą łatwiej wsiąkać w taką jakość (zresztą to całkiem powszechne), lecz jeśli się bliżej przyjrzeć poprzednim wydawnictwom, od zawsze Błażej Król był kompozytorem nietypowym. Przykłady z Kawałka Kulki: dramaturgia w "Kolegi tacie", linijki typu "całuj się we mnie", tolerancja wobec skrzypiec, sprinty na drugiej płycie. Po drodze był też konwencjonalny mixtape "Bangeliz", a nawet fragmenty obu albumów z Maurycym wydawały się podejrzanie pocieszne.

Znaki szczególne utworów mistrza z Jenina to nieprzewidywalność i nieregularność. Muzyk często odbiega od form piosenkowych i bawi się ze słuchaczem, pozostając przy tym przy swojej pocieszności, wycofaniu, co na zasadzie kontrastów daje fascynujący rezultat, dodający mu oryginalności. Z drugiej strony, gdy Błażej nieraz nagra normalny utwór, to poryje nim po łbie. "Szczenię" to był pierwszy jego utwór, jaki miałem okazję usłyszeć i do którego do dzisiaj wracam regularnie. Za pierwszym razem "Zaklęcie" z kolei usłyszałem dość niewyraźnie nad ranem (04:10) i od razu doznałem jakiegoś wyjścia z ciała. A przecież jest tu tylko jedna (!) zwrotka. Na kolejnym albumie pojawiła się choćby "Jawa", ale gdzie indziej o niej mówiłem. W każdym razie zazwyczaj na jedno wychodzi i chce się powtarzać, co on gra. (Jedyny jego utwór, którego słuchania bym odradzał, to podróba "Za nimi" autorstwa Ptaków.) Błażej Król mimo skakania po gatunkach, po nagraniu 10 albumów studyjnych i jednego mixtape'u wykształcił własną, jednolitą wręcz wrażliwość. A że trudno mi ją opisać, to tylko lepiej, na zasadzie, że się lubi nowe rzeczy. Mało, na "Bentalu" doprowadzono ją do perfekcji.

"Strasz mnie" jeszcze jako singiel bardzo mi się spodobał i nie wywołał żadnych skojarzeń z kabaretem ani z teatrem. Mówię tak, gdyż sam czytałem oparte na czymś takim negatywne opinie. Oczywiście de gustibus i inne takie, ale tego typu odniesienia są nietrafione, żeby nie powiedzieć: bzdurne (w ogóle ta wyjątkowo rakotwórcza beka-ironia w linku... Król ma bardziej wyrazisty wokal od Piotra Roguckiego btw), i wynikają zapewne ze zmęczenia wzmożoną aktywnością samego Błażeja, dzięki której ten utrzymał popularność, oraz z akustyczności utworu. Sam przyznam, że wystraszył mnie klip, gdzie w paru scenach zobaczyłem Króla nago, ale teraz spokojnie to znoszę na zasadzie tłumaczonej już dziwaczności, która zawsze mogłaby przekładać się na osnową. Tymczasem o sile utworu świadczy bardzo zgrabna linia basu - zagrana skądinąd przez szefa grupy - oraz rzadko dziś spotykana chwytliwość tekstu, który się świetnie śpiewa / mówi. Dodatkowo przychodzi spektakularne zakończenie, gdy wszystko przestaje grać i zostaje zapętlone rozstrojenie gitary; wtem pętla przyspiesza i urywa się sygnałem elektrycznym. Idealny przykład na wspomnianą nieprzewidywalność.

Debiut Kobiety z Wydm to najmroczniejsze dokonanie u Króla, bardziej posępne nawet od dusznego self-titled UL/KR. W przeciwieństwie do tamtej płyty, ta oparta jest na surowszym instrumentarium, nie posiada dziwnych efektów studyjnych, krócej: brzmi na odartą z formy. Rzecz jasna, minimalizm też jest jakąś formą na swój sposób, ale tutaj bardziej skupiono się na nastawieniu. Początkowo wspomniane 50% wkładu wynika z tego, że wokalista napisał wszystkie "tematy przewodnie", które na solowych dokonaniach zdołały zyskać na zaraźliwości. Wewnątrz opakowania płyty jest napisane, że Iwona i Mateusz tematy pozmieniali, a ja sądzę, że nie miałoby to wpływu na poziom, gdyby się nie dokonało. Kolejną ciekawostką jest instrumentarium "Bentalu": Rychlicki gra nie tylko na perkusji, ale i na gitarze; Błażej zabiera się za bas, a Iwona obsługuje całą elektronikę. Rozumiem, że próba popisania się wszechstronnością - tym fajniej. Styl całego materiału pozostaje dość różnoraki: na albumie można znaleźć elementy rocka ("Ciemny rumień"), czystego art-popu ("A co jeśli", "Drastyczne sceny"), trafia się też kilka akustyków (otwieracz, "Nie dość").

Najbardziej jestem póki co przywiązany do specyficznych, poczciwych przerywników: "Pyk" i "Nuda". Ktoś zaraz się przyjrzy i powie - ej, ale każdy potrafi takie utwory zrobić, nic specjalnego. Rzeczywiście, wydają się one łatwe w konstrukcji: łagodne ambientowe kałuże, niewiele słów, żaden wysiłek właściwie. A jednak mam wrażenie, że tak jak Król ze spółką to zrobił, nikt inny by nie mógł. One są tak jakby bardzo odpowiednio zrównoważone w swojej prostocie. Mógłbym jeszcze wymieniać trochę tych celnych momentów: "Amnezja" i jej uroczo nieporadna druga połowa, "Nie dość" - subtelna, wdzięczna balladka zagrana na gitarze akustycznej, "A co jeśli" - rzecz bardzo w typie "Szczenięcia", kosmiczne staccato w "Wyblakniesz"... Znane patenty własnego autorstwa Błażej wykorzystał tym razem w najbardziej wycyzelowany sposób. Przykładowo, urwania utworów - coraz bardziej należy przyzwyczajać się, że jego ścieżki wolą kończyć się po swojemu: przeciągły kobiecy pisk w "A co jeśli" za dokończenie linijki, zatrzymanie pętli po odpowiednim przedłużeniu w "Urwisku" i "Amnezji". W ogóle te stale wspominane zapętlania, korzystane z rockowym instrumentarium powinny budzić szacunek wobec cierpliwości muzyków, co pokazał kolektyw Lotto rok temu. Kreacja płyty, o której niżej, pozwala natomiast zaostrzyć praktyki przywoływanego, grającego kontrastami "nastawienia".

W tekstach - u Króla jak zwykle skutecznie przykuwających uwagę - jest więcej repetycji niż dotychczas. Tutaj zresztą "Bental" skupia się na koszmarach, niewygodzie fizycznej tudzież psychicznej, mrokach, niepewności. Jako kolejny okazuje się przy tej okazji spójny tematycznie i kompozycyjnie. Już sam tytuł oznacza dno zbiornika wodnego jako środowisko życia* - no bardziej wymownie nie mogło być. Pierwsza ścieżka to świadectwo jakiegoś masochizmu, bo opis w postaci "Chcę oczy wypłakać [...] / że pająki mnie wciągną za obraz [...] / Pod poduszką gniazdo os" nawiązuje dość jawnie do "Przez sen" - tam były opisywane co gorsze, a jednak uzależniające sny i mimo wszystko teraz następuje do nich powrót (zupełnie jak w powieści, z której wzięto nazwę tria). Przyczepienie się co niektórych linijek, co zdarza się prawie raz na każdy z następnych utworów i jest niekiedy praktykowane przez całą grupę, wskazuje na pewne blokady mentalne wynikające z doświadczania zła, co z kolei nie daje wyjść z tego błędnego koła. Przychodzą nowe pułapki ("Ciemny rumień", "Urwisko"), obłędy ("A co jeśli", "Drastyczne sceny"), zastoje ("Pyk"). Po wszystkich tych porcjach dyskomfortów udaje się je jednak wytłumaczyć ("Nie dość"), a następnie się z nimi oswoić ("Wyblakniesz"). [*źródło]

Wbrew całej tej tematyce "Bental" potrafi przez cały czas pozostawiać po sobie same dobre wrażenia. Mam przecież do czynienia z twórcą, który bardzo sumiennie i rzetelnie pracuje na swój status; odrzuca wszelkie punkty odniesienia, oby samemu się takim stać dla innych. Początkowo chciałem go porównać do Ulver, którzy też umiejętnie skaczą po gatunkach, jednak oni tworzą normalniejsze utwory i funkcjonują jako jedna grupa. Tymczasem Błażej lepiej czuje się jako indywidualista - rozwiązywał już trzy projekty i najpóźniej po drugim albumie Kobieta z Wydm też przestanie działać. Raz na Facebooku muzyk chwalił się obecnością w książce o polskim tekściarstwie, co się tłumaczy samo przez się. Pomału nam rośnie nowa legenda polskiej alternatywy.

Niedługo pojawi się czwarty solowy album kolesia. Ja tam nie mam do niego oczekiwań, bo i tak to się uda. Czekając, będę bardzo regularnie słuchać tej.

9,3 Kobieta z Wydm "Bental" [Thin Man 2017, art pop / ambient / post rock]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz