sobota, 6 maja 2017

Oddisee "The Iceberg"




Niedawno zauważyłem, że niekiedy przy słuchaniu muzyki nie oddziałuje na mnie w ogóle warstwa tekstowa. Cokolwiek kto zaśpiewa, potrafię mieć to głęboko w nosie, jeśli tylko się choć trochę postaram. Są wprawdzie mocne wyjątki w typie zbanalizowanej, dalece pretensjonalnej Luxtorpedy bądź uroczo abstrakcyjnego KDZKPW, ale bardziej sprowadza się to do zasady, że np. mógłbym oceniać na identycznym poziomie Pawła Kukiza i Marię Peszek. Wolę co prawda tę drugą artystkę, ale to dlatego, że Kukiz mnie niejednokrotnie zmęczył plebejskimi nagraniami, które przeważnie nie miały zaangażowanej treści. Niemniej z repertuaru posła do Sejmu podobała mi się nawet taka "Samokrytyka (dla Michnika)". Dlatego na co się tylko skarży taki Amir Mohamed el-Khalifa, to niech się skarży. Ktoś się pewnie przejmie, sprzeciwi czy w ogóle zainteresuje, natomiast ja zaznaczę, że przyszedłem do jego nowej płyty słuchać muzyki.

Stąd trudniej mi pewnie opisać "The Iceberg" na więcej niż jeden akapit, skoro zabieram sobie na starcie sferę tekstów przy tej okazji (w ogóle dwa razy zdarzało mi się wręcz krzyknąć w tej sprawie), a jako niezupełnie doświadczony recenzent nie mam na to jeszcze wystarczająco siły. Spróbuję. Jedenasty album pana Oddisee to przeważnie przyjemne granie hip-hopowe. Na bardzo równym poziomie, bez jakichś poważnych wpadek - także singlowy "Things" nie wydaje się specjalnie nachalny, mimo nierozwiniętego szerzej refrenu. Tam będzie bardziej syntetycznie, tam bardziej "jazzy", tam jeszcze jakieś disco, tam luźniej, siam bardziej chwytliwie, a jednak wszystko właściwie tak samo udane, być może dlatego, że materiał produkowany był przez samego rapera. Gdybym miał dokładniej wskazać jakiś highlight, wybrałbym może "NNGE", ostatecznie jeszcze trochę lepiej chwytający niż reszta, przy czym podkreślam, że trochę.

Oczywiście nie, żeby wszystko zlewało się w jedną całość, tak jak przy starszym o ćwierć wieku "Hand on the Torch" Us3. Wyraziste instrumentarium wyróżnia ścieżki pokroju "Waiting Outside", "You Grew Up", "Digging Deep", "Want to Be". Nie ma też jakichś dwóch pod rząd łagodniejszych fragmentów, pomiędzy takimi znajdzie się na spokojnie okazja do "imprezki". "The Iceberg" jest w sumie pełnoprawnym albumem do słuchania jako całość i nie tylko z uwagi na jego jednolity koncept. Coś jak nasz List Otwarty (nie lubię takich porównań zagranicy do ojczyzny, ale raz na jakiś czas można). W każdym razie słucham i jak zwykle nie mam specjalnej ochoty niczego szczególnego powtarzać, żeby nie popsuć jakkolwiek reszty na własnych uszach. Pewnie mógłbym polecić tę "Górę lodową" byle komu.

7,7 Oddisee "The Iceberg" [Mello Music Group 2017, jazz rap]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz