sobota, 8 lipca 2017

Yucky Duster "Duster's Lament"



Słowo na dziś: poptymiści. W tej chwili tworzący jakąś komunę tu w Polsce, na bazie wyraźnego kontrastu z rockistami proszą się o porównanie do lewicy, ale to by było zbyt niebezpieczne, a do tego dochodzą audiofile, więc nie potwierdzę sam z siebie, czy słusznie. Posiadają dość intrygujące spojrzenie na muzykę, z którym nie potrzeba się specjalnie spierać, ale nie należy im bezgranicznie wierzyć. Nie chodzi mi tutaj o zadziwiające zainteresowanie disco polo, Eską czy tym czymś (pozdrawiam Szkołę Polskiej Piosenki). Z moich obserwacji wynika, że potrafią oszukiwać samych siebie. Deklarują na przykład, że gatunek nie jest ważny przy odbieraniu muzyki, tylko że koniec końców sami nagle się przyczepiają do jednego określonego (np. sophisti pop, do którego z definicji zalicza się nielubiana przez nich Lana Del Rey), samemu bezrefleksyjnie krytykując np. nu-metal czy pseudo-avant (stali czytelnicy się domyślają, co to jest?). A to ostatecznie tylko analogia do rockizmu. Kolejny przykład polega na kompozycjach - poptymiści twierdzą, że siła jakiegoś przeboju polega na motywie/progresjach, ale gdy puścisz im cover jakiegoś takiego nieśmiertelnego według nich na tej zasadzie szlagieru, zaczną jęczeć, że profanacja, że nie to samo, w każdym razie nagle zapomną, za co lubili ten przebój. Ten argument przyszedł mi do głowy niezależnie od Szałaska, który ochrzanił tę postawę już pięć lat temu.

To, co napisałem wyżej, to oczywiście tylko ostrzeżenie, pewna deklaracja samoobrony. Sam na kompasie "rockizm / poptymizm / audiofilia" postawiłbym siebie gdzieś pośrodku. Jednak ostatnio, przeglądając różne płyty w Internecie (przesłuchałem ich chyba 40 w tym tygodniu!), trafiło się parę takich, które szczególnie mnie urzekły, a "Duster's Lament" jest jedną z nich i jednocześnie mocno podpada pod poptymistów. W grupie Yucky Duster, która nagrała ten 11-minutowy minialbum, czterech muzyków - dwie panie, dwóch panów - używa normalnych instrumentów rockowych z dodatkiem kilku przeszkadzajek i wszyscy śpiewają, chociaż rzadko razem. Formalnie jest to nawiązanie do klasyków college rocka (tym bardziej, że to Amerykanie), ewentualnie bigbitu. Tutaj co niektórzy będą się krzywić, że nie znam się na klasyce, która jest ważniejsza od takich krótkich nagrywek i że to wstyd się jarać tylko tym, ale przynajmniej mam świadomość, z czym się to wiąże (propozycje: Weezer, Pixies), a poza tym tutaj chodzi o poptymizm, który ma się przecież nie skupiać na gatunku.

Kompozycje na "Duster's Lament" są urocze i sympatyczne. Pierwsza, tytułowa, chwyta od razu nieśmiałymi "zwrotkami" oraz refrenem schodkowo przechodzącym nie tylko po gamie, ale i większości wokali. Następne na grajliście "Thaw" mimo bardzo podobnego charakteru jest trochę dłuższe, ma więcej elementów (zgrabne zagrywki na klawiszach i gitarze) i znakomity chorus z typowo indierockową perkusją "zwierającą się" po dośpiewaniu linijki. "The Ropes" wyróżnia się cudnie nieporadnym, falującym chórkiem, ponownie w refrenie. W ogóle to mógłbym powiedzieć, że refreny są najmocniejszą stroną "Duster's Lament" - nawet w tym z trochę monotonnego, odstającego od całości "Different People" słychać względną moc, śmiałość. Ostatni, piąty "Elementary School Dropout" nie urzeka aż tak jak pierwsza połowa EP-ki, ale jest najbardziej rozwinięty (trwa trzy minuty z kawałkiem, prawie się kończy wyciszeniem) i w przeciwieństwie do reszty posiada nawet tekst nieopowiadający o typowych, bardziej powszechnych "nonsensach", lecz oparty na jednym, ciekawszym temacie. Dodatkowo wszystkie utwory są skonstruowane jak normalne "piosenki" i osadzają tę prostą formę w krótkich czasach.

Płytę Yucky Duster chce się powtarzać, co jak na mój punkt widzenia - jak już kiedyś podkreślałem - jest osiągnięciem. Nie jest to tylko kilka utworów przeznaczonych przez samych muzyków do odbębnienia i odrzucenia, to bardziej funkcjonuje jak mały, ale przynoszący zabawę gadżet, przy którym pozwalam sobie poczuć się jak poptymista. Ten jeden z nielicznych razy. Będę ich obserwował w najbliższym czasie, a może i sprawdzę starsze płyty, które mogły ich inspirować. Aha, jeszcze okładka albumu - czyjakolwiek jest, została świetnie narysowana.

8,9 Yucky Duster "Duster's Lament" [Infinity Cat 2017, indie rock / twee pop]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz