czwartek, 17 sierpnia 2017

Taco Hemingway "Szprycer"




Czytałem w sieci wiele opinii dotyczących nowego wydawnictwa Szcześniaka i traktuję każdy dłuższy krytyczny głos za prawidłowo wyrażony i argumentujący. Ale jest jedno wielkie ale. Gdyby ten minialbum nie był sygnowany Taco Hemingway, to w jego recenzjach nie byłoby rozczarowania, tęsknoty za starszym, i tak dalej - formalności czasami wydają się najbardziej krytykowane. "Szprycer" to płyta normalna, której autor już dwa razy opowiadał o społeczeństwie i zarapował jedną historyjkę, a więc mógł ją zrobić. W sumie przypadek identyczny wobec "Everything Now" Arcade Fire, gdy to wykonawca ambitny ma na pewien moment w nosie presję społeczeństwa i woli odetchnąć. Filip tak właśnie postępuje na tej sprawnej i melodyjnej epce, a po chwyty popkulturalne ("Dele", "Karimata (Mute)") sięga trochę bardziej nienachalnie. Nawet najmniej przekonujące "Chodź" wydaje się zwykłą wprawką w pokoiku obok tego, gdzie Taco pomieszkuje. To jest życie prywatne, kiedy nie zajmujesz się [robotą nad / z] innymi ludźmi i tak radziłbym to odbierać, ewentualnie na tej zasadzie bronić. No i stay tuned, gdyż następne wydawnictwo podobno będzie ostrzejsze, jak to gdzieś w sieci równie dobrze przeczytałem. Dziękuję, dobranoc.

7,3 Taco Hemingway "Szprycer" [Asfalt / Taco Corp 2017, pop rap / r&b alternatywny]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz