Pamięta może któryś z was wokół "Szadoków i Wielkie Nic"? Albo chociaż kojarzy? Mam nadzieję. Bardzo dawne czasy, okres dzieciństwa, bla bla bla... W każdym razie, przeszło to w powszechnej polskiej świadomości do pozycji kolejnego "mglistego", a i tak podobno znakomitego wspomnienia z przeszłości. Dzisiaj ni skąd, ni zowąd powróciłem do tej kreskówki i mogę spokojnie uznać, że pośród całej reszty programu Minimax (kanał, nie audycja w Trójce jakby co), na którym była nadawana, stanowiła jakąś wyjątkowo chorą, niedziecięcą surrealkę. Wygląda mi teraz, 17 lat po powstaniu, jak skierowana do "nikogo", to znaczy do koneserów. Skumajcie: postacie rysowane, ale rysowane bezkształtnie; apokaliptyczna fabuła, wszyscy są gnieceni, świat ma być zniszczony (niestety się udało); narrator wyrażający się elokwentnie, jakby gadał do byle kogo.
Oczywiście, to były czasy "zamierzchłe" - Minimax szybko, bo gdzieś w 2004 przekształcił się w ZigZap, od 2011 jest natomiast TeleToonem+ (w następnym roku oczekujemy kolejnej zmiany nazwy). Ja równie szybko o "Szadokach" kompletnie zapomniałem, ale gdy sobie nie tak dawno przypomniałem, to sobie początkowo pomyślałem, że to był tylko odpał z dzieciństwa. Kiedy jednak spojrzałem do wikipedii, zacząłem sobie powoli zmieniać zdanie, zaskoczony fabułą, na którą raczej nie zwracałem uwagi jako smarkacz. Dziś, powracając do tej francuskiej "bajki", trochę się za nią zatęskniłem. Nie zamierzam deklarować dyrdymałów "gdyby tak dzisiaj to puszczali w TV", jako że byłyby one przewidywalne, ale przyznajmy - przed sentymentami nikt nie ucieknie, nawet ich odrzucenie stanowi jakieś działanie nad nimi. Coś ze wspomnieniami, ze swoimi "demonami przeszłości", i tak robimy. Ja zresztą z niektórymi się niedawno rozprawiałem, może o jakichś kiedyś opowiem. Ale ogółem, trzepie nas wszystkich "nostalgia" po mózgu.
"Szadoki i Wielkie Nic" nieprzypadkowo rozpoczynają tę recenzję, ponieważ również dzisiaj wysłuchałem "Hypnagogic Polish Music for Teenage Mutants" i prędko się zorientowałem, jak dobrze się te obydwa "wytwory kultury" korelują ze sobą. A skoro temat "Szadoków" trochę już wyczerpałem w celu ustalenia "punktu odniesienia", trochę info o albumie. Za projektem Mchy i Porosty stoi mój świeży ulubieniec Bartosz Zaskórski, który uzyskał ode mnie duży kredyt zaufania słuchowiskiem "Wsie" z Konradem Materką, autorską pracą dyplomową "I wtedy okazało się, że umarłem" (obydwa z BDTA) oraz albumem "Mikroporosty" z Robertem Skrzyńskim dla Audile Snow. Kolo najwyraźniej nie zna pojęcia "banał". Wpisuje się wprawdzie w listę członków sceny eksperymentalnej promowanej głównie przez Chacińskiego, FYH, Raz Uchem / Raz Okiem i trochę mnie, lecz jego prace są na ogół dużo bardziej chore niż reszta, co już udowadniałem.
Wydawnictwo sprzed miesiąca wyszło nakładem wytwórni Recognition Jacka Sienkiewicza, któremu Zaskórski już wcześniej robił okładkę do "Hideland" i podrzucał zaproszenie do pracy dyplomowej (silniejsza więź, nie?). Można spodziewać się już tutaj kilku nadchodzących różnic, w końcu przejście do większej wytwórni nieraz wymaga zmiany konwencji. Rezultat jednak bardziej skłania do wzmianki o Mikroporostach. Album stworzony z twórcą projektu Micromelancolié trochę "uziemił" manierę objawioną na "Wsiach" i zarazem mógł przypomnieć o troszkę bardziej konwencjonalnym "Bardzo ciepłym lecie", debiutanckiej produkcji Zaskórskiego dla Pointless Geometry. Bądź co bądź, "Hypnagogic" jest wydawnictwem instrumentalnym, pozbawionym narracji słuchowiskowych - pozostały tylko losowo nagrane odgłosy mówiących ludzi. Wrażenie przenoszenia zabiegów od samego Skrzyńskiego pojawia się jednak nie tak często. Najważniejszym wskaźnikiem może być drugi na liście ścieżek "Doomed Molecular Waste" - jeden z najciekawszych fragmentów, przypominający "To Protect the Eyes from Light" z "External Sources". Obydwa pokazują się jako efekty przefiltrowania jakiejś regularnej, radio-popowej kompozycji.
Innym powiązaniem mogliby być jeszcze Michał Wolski (mastering) i wspomniany Jacek Sienkiewicz, którzy na co dzień tworzą [minimal] techno - pewne znamię można dostrzec w wyjątkowo pogodnym zamykaczu albumu zatytułowanym "Pocieszenia", opatrzonym regularnie "odbijającym" rytmem oraz powtarzanymi, chwytliwymi polskimi słowami, rzecz jasna w roli samplu. Reszta to już właściwie taki nasz typowy Bartosz Zaskórski - mamy dziwną, obłędną melodię wychodzącą z szumów i pisków na otwarciu ("Our Desktop Enviroment"), zanieczyszczone wiry i "fale" dźwięku (fale w cudzysłowie, gdyż dźwięk sam jest falą - mi chodzi o kompozycję) - odpowiednio "All Your Questions Will Be Answered Here" i "Kasia Tusk" - bądź kroczącą, zdystansowaną rytmikę ("Hypnagogic Polish Buses"). Za kompilację co niektórych klimatów służy 11-minutowy "Cursed Tropical Land", składający się z trzech części - fruwającego wstępu, "pianina z podkładem" w rozwinięciu oraz nagle stonowanego, ekspresowego zakończenia. W efekcie, mimo jednolitego tonu, całość na tyle mocno przykuwa uwagę, że się zapomina nawet tego, co było tuż przedtem - wszystko stara się rzucać w uszy.
Skąd to porównanie do "Szadoków" na początku? Przecież surrealizm i bezlitościwość formy istniały w twórczości Zaskórskiego już na poprzednich wydawnictwach. Teraz jednak istotniejszą rolę odgrywa tu oprawa - podobnie jak wariactwo kreskówki z cyklu autorstwa Jacquesa Rouxela i Renégo Borga opierało się także na stylu rysowania, tak do każdego utworu na "Hypnagogic" są przyporządkowane osobno pełna szczegółów ilustracja i tekst (w roli, którą pełniły narracje na "Wsiach" i "I wtedy"). Warto też przyjrzeć się tematyce, w obydwu przedsięwzięciach łączącej "humor z terrorem", jak to ujął wydawca w opisie albumu Bartosza. Żeby jednak było jasne - przeprowadzone przeze mnie porównanie, mimo że powinno się bronić, przyszło mi do głowy zupełnie mimowolnie. Po prostu parę podobieństw się narzuciło i przemyślałem sprawę, w wyniku czego uznałem, że mogłoby to w jakiś sposób ubarwić opis, a może i nawet wasze wspomnienia. Najważniejsze jest co innego: Bartosz Zaskórski ponownie umocnił swoją nietuzinkową formułę. Tak trzymaj, człowieku.
PS Skoro o bajce się mówiło, to przypomnijcie sobie może "Wyspę Niedźwiedzi", ponoć taka sama abstrakcja.
8,9 Mchy i Porosty "Hypnagogic Polish Music for Teenage Mutants" [Recognition 2017, ambient drone / minimal]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz