piątek, 22 czerwca 2018

Eurydyka "Untitled"



Recenzja krótka:
Ściany szumów i zakłóceń trwające 77 minut. Można dawkować. Niestety oryginalny nakład fizyczny wyprzedał się po jednym dniu.

Recenzja długa:
<autotematyzm> Ten podział wprowadziłem po to, aby jakkolwiek zacząć. Materiał zmusił mnie do pisania, tylko oczywiście nie podpowiedział sposobu rozpoczęcia, dlatego papuguję Pitchforka sprzed 19 lat. </autotematyzm> Jak to jest, że przesłuchałem w tym miesiącu około 30 różnych albumów muzycznych, mniej czy bardziej muzykalnych, a dopiero ta surowizna przyniosła mi przypływ weny po trzech tygodniach, w czasie których <prywata> byłem zajęty zwiedzaniem północy Polski i zacząłem samodzielną naukę niemieckiego (kiedyś już liźniętego, lecz porzuconego)? </prywata> Jakie to były instynkty? Nieważne.

Już wewnątrz XX wieku mieliśmy mistrzów minimalizmu i modern classical, którzy poza wszelkimi wpływami na kulturę tamtego wieku i późniejsze wyczyny Jamesa Murphy dały "ambitniejszym" słuchaczom możliwość ucieczki od codzienności. Zapewne także wtedy mieliśmy zupełnych ekstrawagantów i introwertyków tworzących surowiznę. Eee, mam to w nosie. Ale: najwyraźniej przekroczyliśmy granicę. Tylko że inną. Rozwój intelektualny świata zawsze był używany byle jak, ale kto w 2018 roku spodziewałby się takich rzeczy?

Nieee, one wcale nie są trudno dostępne. Zdeterminowany konsumer kultury mógłby ruszyć głową i podążyć następującą drogą:

  • Gazeta Wyborcza
  • Redaktorzy dający maksymalne oceny grupie Lotto i projektom Jakuba Ziołka
  • Instant Classic wydający Ziołka i chwalący się na FB recenzjami z, dajmy na to, 1uchem/1okiem
  • 1uchem/1okiem polecający inne płyty
  • Twórcy tychże płyt postujący na FB recenzje z Kultury Staroci
  • Kultura Staroci
  • Inne projekty autora Kultury Staroci, w tym wypadku Szara Reneta
  • Wydawnictwa Szarej Renety
  • Eurydyka

Taaak, nie znam personaliów twórcy projektu i nie będę się do nich dokopywał, ale nowy materiał projektu Eurydyka wydał sam Maciej Wirmański, poprzez swój label Szara Reneta, znany też jako autor bloga Kultura Staroci. Dostęp nie taki znowu wąski. Do tego sposób wydania - "okładka" wyżej funkcjonuje tylko w plikach, bo tak naprawdę przedstawia zdjęcie formy fizycznej. Pendrive w lalce Barbie. Na pendrive'ie wydawał już Stonkatank, deklarujący, że nie chce wydać płyty, ale to było paradoksalnie mniej widowiskowe. A przynajmniej mniej abstrakcyjne. Lalek Barbie było tylko 16, wszystkie unikalne, wszystkie wyprzedano po jednym dniu. I trochę mnie bawi, kto to wydał, bo pamiętam, że Wirmański na Kulturze Staroci czepiał się projektu Chryste Panie - czy słusznie, czy nie, sam jednak potem pozwolił wydać u siebie coś bardziej awangardowego. Chociaż może tylko mnie przeszkadza mała konsekwentność.

No ale o czym ja piszę? Tegoroczna muzyka Eurydyki to dziewięć ścieżek nazwanych od "a" do "i", trwających od niecałej minuty do dwudziestu i wypełnionych różnymi dźwiękowymi "fakturami". To są w zasadzie same ściany szumów i zakłóceń, prawie niczym nieozdobione, poza ścieżką "i", której trafiają się autentyczne, choć lekkie cięcia. Może jeszcze sposób zakończenia "h", jakkolwiek zauważalny, czymś się odróżnia. W każdym razie to jest coś, co niewykluczone, że dostałoby 0,0 na Porcysie, a większość z was wie, czego oni wymagają od muzyki. Nie wiem, czy nawiązać do pierwszego tegorocznego albumu The Caretakera, bo o nim też słyszałem, że to tylko dźwięki, a sam jeszcze nie słuchałem, ale tu akurat mamy sześcioczęściowy, trzyletni projekt, ilustrujący coś konkretnego (dokładniej: proces amnezji). Eurydyka raczej nie ilustruje niczego.

Słuchałem już Genetics & Windsurfing, który był głośniejszy i maksymalnie losowy. "Wsie" również były muzyką najwyżej umownie, ale były prawidłowe melodie i nietypowy koncept. Tudzież "Subtemple" Buriala polegało na lekkim lizaniu samego pojęcia muzyki i robiło to z gracją. Grupa Etyka Kurpina i Micromelancolié w swoich dziełach też chętnie poszukują, oby się znalazło. Co? Coś. Także niemiecki muzyk Udo Jürgens pod jednym ze swoich licznych szyldów Atom™ na albumach "Texturen 1" i "Texturen 2" z małą determinacją badał dźwiękowe nisze. Twórca projektu Eurydyka za pomocą swojej pracy, i zapewne również poprzednich, pomógł jednak w zamian przesunąć granicę rozumienia muzyki (tylko do ilu ludzi to dotrze?). Nie lubię się bawić w pojęcia, ale zacytuję za sjp.pwn.pl:

muzyka [łac. < gr.], muz. sztuka, której tworzywem są percypowane przez ludzi dźwięki, wytwarzane przez nich głosem i/lub za pomocą instrumentów muzycznych

No dobrze, czy jakiekolwiek urządzenia, które stworzono do "Untitled", należą do instrumentów muzycznych? Cóż... tak. Ale to, że możemy mówić tutaj o muzyce, nie jest jeszcze pochwałą, bo muzyka nie musi być dobra. Nie musi być sceptyczna dla słuchacza. Nie musi być słuchalna (przychodzi mi do głowy "Jak ja jej to powiem"). Krzywdę jakąś może wyrządzać (tu z kolei przypomina się muzyka "dziecięca"...).

Za co więc dać punkty Eurydyce? Na pewno za stuprocentową słuchalność tego materiału, ponieważ w żadnym momencie "Untitled" nie zmusza do zgrzytania zębami. Jako muzyka tła sprawdzi się bardzo dobrze, bo kto mówił, że określenie "muzyka tła" już jest negatywne (albo tym bardziej "muzak")? Osobiście nawet doceniam ścieżkę "d", która przypomina mi o wspomnianym "Texturen 1". Trochę też dostrzegam potencjał do triggerowania redaktorów z Porcysa, którzy tu melodii nie znajdą, ale w zamian chociaż tę wspomnianą słuchalność będą musieli docenić. Wreszcie forma wydania zwraca uwagę.

7,0 Eurydyka "Untitled" [Szara Reneta 2018, harsh noise wall / field recordings]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz