czwartek, 28 czerwca 2018

Bibi "The Love Essay"




Jako introwertyczny, ale na szczęście całkiem ciekawy świata i poznania człowiek, nie miałem szansy na zawsze wzruszać się piosenkami o miłości. Nie potrafię, przejadłem się, rozpoczynając gimnazjum. Wymienianie jednego z klasycznych przebojów CKOD (który doczekał się trzech klipów) wydaje się tyleż niezbędne, co zbędne. Przynajmniej według mnie tekst tego utworu jest potrzebny światu. Mój prawdziwy problem w tym temacie polega na tym, że naprawdę nie mogę się odnosić do takich piosenek. Tym bardziej, że teraz ktoś wyraził to wszystko za mnie.

A własnością topiki miłosnej jest to, że jest ona nieco... pustawa.

Ta recenzja będzie chyba grafomańska, co jest o tyle przykre, że dotarłem do płyty numer 200 i z tej okazji zmusiłem się do opisania jak najciekawszej z ostatnio poznanych. Nie ma tu nic do rzeczy, że Bibi "flirtuje" z "Piosenkami o miłości" 16 lat później, gdy fenomen CKOD wygasł. Nie wiadomo, czy chciała, to było tylko moje skojarzenie.

Love is a skill that needs to be learned.

Wokalistka Hanako i Evvolves po swojemu rozprawiła się z tematem miłości. Wygłosiła na swoim "The Love Essay" swoje skromne tezy, raz bardziej, raz mniej oryginalne. Nie żeby chciała wyczerpać ten temat byle jak, że niektóre brzmią uroczo naiwnie. Zresztą na temat warstwy tekstowej nie wygłoszę swojej opinii, ale zasugeruję dwie:

  • Jeśli Bibi jest artystką niekompetentną, to w takim razie wzięła na ślepo byle jakie opinie, oby wyszedł postmodernizm (nienawidzę tego słowa).
  • Jeśli Bibi jest bystrzejsza, to wówczas przekornie wykorzystała takiego typu zdania, by podkreślić, jak śmiesznie pompowany był i jest temat miłości. Hmm, przydałoby się na maturze ustnej z polskiego! Ale czy licealiści to znają?
Nie mnie oceniać, ale jako wskazówkę przy naprowadzaniu dopowiem, że gdzieś w środku (album nie został podzielony na ścieżki) piosenkarka wypowiada parę takich samych zdań po polsku, angielsku, niemiecku i węgiersku, z których znajomością ostatniego albo zauroczeniem nim często szpanuje w innych swych nagraniach.

Panie psycholog wyłapywały - i my, uczestnicy grupy wyćwiczeni przez nie - każde zdanie, które udawało prawdę ogólną, i natychmiast dawały bana. "Piekło to inni" zawsze znaczy "boję się ludzi". Ja, Jean-Paul Sartre, boję się ludzi.

Miłość miłością, ale jeśli oceniać ten album kompozycyjnie, to tutaj jest już bardzo ciekawie. Bibi zaatakowała sferę id słuchacza, instynkty pierwotne. Tła to w większości eksperymetalny i nieśmiały pop, leciutko szkicowaty, niedopowiedzony. Niektóre fragmenty wywołują jednak uśmiech na twarzy. W okolicach szóstej-dziesiątej minuty pojawiają się dwa słodkie motywy: pierwszy oparty na dźwiękach 8-bitowych (pomyślcie o grach na system NES albo przeczytajcie recenzję), wijący się uroczo; drugi o cyrkowo-pochodowym posmaku, podobnie niskiej jakości audio. Przychodzą mi do głowy również stare szkolne filmy przyrodnicze z okresu PRL, które uwielbiałem oglądać na lekcjach przyrody w podstawówce, ale nie z uwagi na ich treść, tylko przez tę psych[odel]iczną, naćpaną muzyczkę. Podobnie w miejscu, gdzie można posłuchać przytoczonego tekstu z Jeanem-Paulem Sartre'em albo w okolicach dziewiętnastej / dwudziestej minuty (z wiewiórczo-kosmitowym śpiewem). Oczywiście, nie są to głupie kompozycje. Nie są to przypadkowe dźwięki, każda nuta jest tak wykorzystana, żeby wywołać zapisane przeze mnie skojarzenia i inne podobne.

People are stupid in the dark. People are useless in the morning light.

Dopiero pod koniec pojawia się prawdziwy, zwyczajny utwór. Bardziej konkretny i żywszy, z regularnym śpiewem, najbardziej dopracowany. Nie wywołuje takiego wrażenia jak skuteczne dawki psychodelii z poprzednich minut, tekst (tu angielski) wydaje się lekko rozliczeniowy. Można mówić o regularnym zakończeniu eseju. Eseju nie tylko dopracowanego i ambitnego, ale po prostu pięknego. Mówiłem już, że mój tekst będzie grafomański?

9,1 Bibi "The Love Essay" [Trzy Szóstki 2018, avant pop / art pop / lo-fi]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz