niedziela, 19 listopada 2017

Ugory "Wstręt"




Moje opinie chyba zaczęły mieć moc sprawczą. W czerwcu pisałem o nierównej "Padlinie", której do szczęścia brakowało opanowania i równowagi. Mimo dobrego poziomu, bolało w niej też lekkomyślne czepianie się black metalu, który jest trudny do idealnego zagrania. Recenzja doczekała się stosunkowo wysokiego (jak na ten blog) odzewu. Teraz, gdy słucham "Wstrętu", szczęśliwie mogę powiedzieć, że wszystkie artystyczne problemy przynajmniej na chwilę przestały dotyczyć Ugorów.

Zgodnie z tym, co powiedziałem przedtem, nowy album duetu Gawinecki-Śliwka jest bardziej opanowany i zrównoważony. Przez prawie cały czas nie słychać chamstwa ani natarczywości, tak często sprowadzająca muzykę na jeszcze głębsze manowce niż te, których panowie dotykali. Wszystko odbywa się po prostu spokojnie, zwłaszcza na początku. Elektroniczny "4:20 matka wstaje" to przyjemny, lekko zamglony utwór oparty na subtelnej, uprzejmej perkusji i doprawiony orientalnymi, drone'owymi chmurami, który swobodnie wprowadza w całość. Dopiero potem muzycy pozwalają sobie na awangardę i podrzucają akustyczny, ogniskowo-wiejski "Chlew". Klimat mocno romantyczny (tylko w sensie "Dziady", "Kordian", takie rzeczy), wyraźnie "chłopski", ale jednocześnie hipnotyczny, w żaden sposób pretensjonalny - zwłaszcza ten wyjęczany refren to jednak istny odjazd. A i tak najjaśniejszym punktem okazuje się "Engedj szabadon járnom" (węg. "Daj mi pójść"). Dziewięciominutowy, zaczynający się na paru uderzeniach w strunę rozproszonych delayem i wokół nich się obracający. Gościnnie występuje tu sama Bibi z Hanako - dla mnie teraz bardziej stąd niż z Evvolves - która recytuje / mruczy po cichu swój węgierski reportaż, a w tle ascetyczna gitara powoli przechodzi w ciężki drone, aż wreszcie pod koniec zostaje wytopiona. Muzyczne "narysowanie" transu, przejścia w katharsis. Kolejny dowód na tezę, którą stawiałem przy nowym So Slow.

Po takim pasażu możliwy jest tylko przerywnik, w tym wypadku "Duch roju", który zaczyna się jeszcze na bazie poprzedniego utworu. Nie dzieje się w nim przesadnie wiele, ale to zrozumiałe, tym bardziej, że na całym albumie miało być niespiesznie. Tym, co odpłynęli po deklamacjach Bibi, pozwala pływać dalej. Potem następuje przejście na cięższy, nieco industrialowy, powolny "Bądź o północy nad stawem", przykryty płynnie świdrującą, choć szorstką elektroniką, ostatecznie tak samo jednolity. Po nim (znowu bez przerwy, a więc aby wytworzyła się suita) ostatnia już "Pleśń", która zaczyna się od uroczych syntetycznych błysków, a sama trzyma się tej fabrycznej mgiełki z poprzednich minut. Po kilkudziesięciu sekundach wchodzi niezbyt wyraźny, jednak skrzekliwy wokal Śliwki, pojedynczo po wersach wyrzucający lakoniczny tekst. W pewnym momencie wszystko się wycisza i słyszymy szeptaną deklamację, trochę w konwencji modlitwy, tylko żartobliwą. I na tym właściwie koniec.

Najlepsze na "Wstręcie" jest to, że prawie w ogóle nie ma tutaj black metalu. Być może poza dwiema ostatnimi ścieżkami, ale bardziej mam na myśli te dziwactwa z "Padliny" w typie "Sam na sam", te dosyć niezrozumiałe wybuchy wściekłości artystycznej. Nie tutaj. Wprawdzie muzycy umieją w black metal, lecz najwyraźniej postanowili sobie dać z nim spokój. To bardzo dobra decyzja, gdyż "Wstręt" ukazuje ich medytacyjną, uprzejmą stronę, a swoją spójnością nie tylko pozwala na zadumę, ale i daje się zobrazować jak jakiś proces, egzorcyzmu na przykład. Najpierw przygotowania, potem oddzielenie umysłu (na dodatek w nieswoim języku), wreszcie stopniowe oddzielenie demonów i zamknięcie w poczuciu ulgi - to logiczny i jeszcze adekwatny sposób na przedstawienie materiału.

[...] są na tyle aktywni, że w 2017 powinni coś jeszcze nagrać. Może zastosują się do porad (o ile je czytali) albo wezmą jeszcze inny pomysł na tworzenie. Potencjału jakoś nie popsuli - ostatnie moje słowa o "Padlinie" powiedziały wszystko prawidłowo. A najbardziej zastanawia, że nie czuć wstrętu we "Wstręcie". Jest za to inne, cenniejsze oddziaływanie.

9,0 Ugory "Wstręt" [Trzy Szóstki 2017, post rock / ambient / rock eksperymentalny / noise rock]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz