sobota, 18 lutego 2017

Huerco S. "QTT4"




Właśnie sobie przypomniałem o tej kasecie. Formalnie jakby appendix do intrygującego i zgrabnego "For Those of You who Have Never (and also Those who Have)", brzmiący na kształt dowodu, że jeśli na całym świecie powstaje podobna muzyka, a Brian Leeds uzyskał wysokie poparcie, to wallpaper music też jego dziedzina i że taką produkcją przebije innych. Może przesadzam, ale jeśli tak to miało wyglądać... Cóż, ofiar nie ma. "QTT4" (wytwórnia to wypuszczająca nie nadaje konkretnych tytułów swoim wydawnictwom, tylko numery katalogowe w zamian) trwa 30 minut z kawałkiem i w tym czasie słyszycie tak naprawdę tylko jeden dźwięk D#. Nie wykluczam, że jakoś to zawładnie czyjąś wyobraźnią, że da się zinterpretować, ale to jest trochę zbyt jednostajne. Początkowo całkiem atrakcyjne, pod koniec jednak słuchacz oddycha z ulgą. Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż sprawna muzyka użytkowa czy pod tło, prawie bez wad wręcz, ale niekoniecznie mistrzowska w swojej hipnozie. Wiecie, czemu taki niby mdły "No Stars Without Darkness" był bardziej wart polecenia? Nie, nie dlatego, że z tej samej wytwórni wyszedł jeden z albumów roku wg działającego już ósmy rok Rzygu Kulturalnego (do mojej listy też się zresztą załapał; a w ogóle to polecam ten blog, autor ma niesamowicie sympatyczny i zdystansowany styl pisania!). Twórca po prostu zachował ogładę i podrzucił stosunkowo różnorodne tematy, nieraz detaliczne. Idealny czysty ambient nie polega jednak tylko na tym, żeby odpowiednio długo rozciągnąć jeden dźwięk. Huerco S., wbrew postaci muzyki wykształconej na poprzednim wydawnictwie, sam podpadł pod ten schemat, mimo że, jak podkreślam, ofiar nie ma. Bo jak tu nazwać ofiarą kogoś, kto tylko rozczarowuje niedopracowaniem?

8,2 Huerco S. "QTT4" [Quiet Time 2016, ambient drone]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz