piątek, 22 grudnia 2017

The Rasmus "Dark Matters"




Prawie nikt już nie płacze po Chesterze z Linkin Park, więc zapytam się w ten sposób: czy pamiętacie jeszcze tę nagonkę na "One More Light"? Płyta (której nie słuchałem, oh well) była rugana za bycie popową i koniunkturalną, co jest zrozumiałe, skoro wcześniej grali co innego, ale i lekko niedorzeczne. To znaczy, LP są bardziej popularni "ogółowo" (sprzedaż debiutu 20-kilka mln), lecz te ich nowe utwory osiągają popularność podobną do tych no names z Eski, których nie chce mi się nawet wymieniać, zwłaszcza że grają absolutnie jedno i to samo. Ale skoro "One More Light" jest recenzowane, to wydawnictwa tych normcore'owych producentów też chyba zasługują. The Chainsmokers wyjątkowo doznali tego zaszczytu (aczkolwiek Metascore 43), więc tym bardziej, czemu nie inni? Może są artystami tylko singlowymi? (Tu nie odpowiem, bo przecież nie śledzę tego na takim poziomie.)

Rasmusi też kiedyś grali rocka, tutaj na "Dark Matters" też grają nieco popu, dlatego ja się dziwię, że nikt nie ryczy ani warczy, ani nic. Halo, trochę empatii. To przecież jest muzyka codzienności. Może i sezonówka, ale równie dobrze istnieje szansa, że ktoś znajdzie tutaj więcej. "Ej, to czemu ty po to sięgasz?", ktoś zapyta. Cóż, u mnie zadecydował smętysmętalizm. Otóż legendarny już "In the Shadows" dorobił się moim zdaniem najlepszego klipu wszech czasów. Wprawdzie jeden z aż trzech oficjalnych, ale doprecyzuję, że ten z wronami. Pamiętam jaranie się tym jeszcze z dzieciństwa, gdy leciało na MCM Top lub Viva Plus; podniecanie się bezbarwnie oświetlaną salą i czarnymi ptakami. Pozostało to we mnie do dziś, mimo że widziałem też inne dwa, zdecydowanie słabsze. To wspomnienie zdecydowało, że nie zaszkodzi rzucić okiem na ich nową produkcję.

Jak się rzekło, Finowie na nowej płycie uprawiają wytwarzanie popu. Nie jest to zarzut sam w sobie, szczególnie gdy zna się poprzednie dwie płyty tutaj opisywane (wątek ciągnie się jeszcze dalej zatem). Niestety Rasmusi chyba mają w tym temacie za mało do powiedzenia. U nich zdarzają się momenty idealnie średnie ("Something in the Dark", początek "Delirium") albo zwyczajnie poprawne ("Empire", "Silver Night"), przez większość czasu unosi się ramiona; kręcenie się bez celu wokół eskowego popu i pop rocka to nie jest muzyka do regularnego, namiętnego słuchania. Z drugiej strony, jeśli słuchacz się przystosuje do tej statyczności, to okaże się, że nie ma tu złych utworów. Da się słuchać, bólu się nie odczuwa, nawet jeśli przy opisie brakuje czegokolwiek do jęczenia nad. Nawet więcej - trzy utwory mógłbym spokojnie polecić. "Crystalline" ma dostojny i śmiało zaśpiewany refren, a "Dragons into Dreams" posiada przyjemny podkład o eksperymentalnej naturze. Ewentualnie jeszcze "Wonderman", z tym że trochę na zasadzie, że to pierwszy bardziej rockowy moment na "Dark Matters" i dodaje on pewnej różnorodności.

W każdym razie lepsze to niż na przykład kolędy, które w tym roku już przestałem akceptować.

6,0 The Rasmus "Dark Matters" [Playground 2017, pop rock]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz