poniedziałek, 30 kwietnia 2018
Lonker See "One Eye Sees Red"
A skoro już powiązałem Synów z tym transowym środowiskiem polskim, to może zajrzę do któregoś z ich przedstawicieli.
Ostatnio byłem po raz drugi na festiwalu Mięty Pole, gdzie akurat występowały Syny, a także np. Innercity Ensemble. Wychodząc z miejsca wydarzenia, minąłem stoisko Instant Classic, wytwórni tych drugich - przyznam szczerze, że to była moja pierwsza okazja na zobaczenie "w realu" ich wydawnictw. Niestety nie mogłem kupić od nich żadnej płyty, ponieważ wolałem oszczędzać i wziąłem ze sobą tylko 50 zł, a już wcześniej zakupiłem sobie "Sen", nie wiedząc, że będzie jeszcze coś w ofercie skądś indziej. Ponieważ jednak zaplanowałem sobie wcześniej jednodniowy wypad do Krakowa na przełomie maja i czerwca, to pomyślałem, że skoro Instant Classic mają siedzibę w tamtym mieście, to mógłbym zwiedzić ich siedzibę i coś na miejscu zakupić. Następnie zauważyłem, że oni chyba nie mają swojej siedziby. Nie jestem jeszcze przystosowany do zakupów w Internecie.
Zabawne to czasy, w których redakcje i prasa zaczynają chwalić całe katalogi bardziej od zespołów. Niektóre jednak sobie po prostu na to zapracowały, a ten krakowski jeszcze w 2016 wydał chyba ze cztery płyty roku. Odtąd wciąż ma się dobrze, na co dowodem w ubiegłym roku były np. split Lonkerów z ARRM (no dobra, przynajmniej druga połowa), indierockowy Guiding Lights, bezpretensjonalna Alameda 2 (Zimpel / Ziołek już mniej przekonujący), "VV" - dość dziwny następca "Elite Feline", czy głęboki "Somewhere" od New Rome. W tym roku prym na razie wiedzie Lonker See.
"One Eye Sees Red" to spacer. Płyta brzmiąca jak spacer, skonstruowana idealnie pod spacer. Spacer ten może być gdziekolwiek - po mieście, w parku, po plaży, w lesie; kiedykolwiek - rano, po południu, nocą. Z jednym haczykiem: spacer oznacza według słowników chodzenie bez celu, a "OESR" nie wydaje się bezcelowy, ponieważ jako album transowy, tak jak się rzekło, sprawia wrażenie, jakby rósł, choćby ostatecznie jednostajnie, konsekwentnie. "Lillian Gish" robi to bardzo gustownie, zwłaszcza swoim zaczepnym motywem saksofonowym w środku oraz riffem gitarowym nieco później; tego wrażenia spaceru nie psuje improwizująca końcówka. Jako całość, ta ścieżka przypomina "New Motive Power", tylko przyjemniejszy i mniej tajemniczy.
"Solaris pt. 3 & 4" początkowo jest nieco pijany, nieokrzesany, senny. Ten letargiczny wstęp przypomina ceniony przeze mnie debiut Mateusza Franczaka, tylko w sposób jeszcze bardziej "roztopiony" niż tamto wydawnictwo. Po kilku minutach tego sympatycznego majaczenia nagle muzyka się budzi za pomocą perkusji, ale gdyby w następnych minutach bębny były tak samo nieobecne, niewiele w sumie by się zmieniło. Niemniej inni muzycy też zaczynają w tym momencie kombinować (pojawia się kolejny fajny riff od gitarzysty). Trochę na odwrót względem "Lillian Gish" - tam było narastanie transu, tutaj jest wyrywanie z niego. Ze spacerem najmniej wspólnego ma oczywiście ostatni, tytułowy utwór, o 70% krótszy od każdego z obu poprzednich, z którego śpiewająca basistka Joanna Kucharska stara się zrobić piosenkę, zaczynając go śpiewem a capella. Później muzycy starają się robić jeszcze mniej ogarnięte rzeczy na instrumentach, jakby to miało być tylko czymkolwiek, ale jednak te partie saksofonu pomiędzy innymi dźwiękami brzmią przyjemnie i magnetycznie. Jeśli przypisywać ostatnią ścieżkę do spaceru, to może lepiej do nerwowego biegu. Zwariowane zakończenie jak na ten bardzo przyjazny album.
8,9 Lonker See "One Eye Sees Red" [Instant Classic 2018, rock eksperymentalny / post rock / fusion]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz