niedziela, 25 lutego 2018
No Mercy for the Mind "Intrinsic Incubus"
Niskie (rzadziej wyższe), głębokie, czysto basowe, przeciągłe cyfrowe dźwięki - nie jest to muzyka skomplikowana i wysilona, ale nie jest to też muzyka tła. Mógłbym się zastanawiać, jak można z tego zrobić gorszy użytek (komputerowe pętle? mniejszy zakres dźwięków?), ale sądzę, że nie ma po co. Twórca z Niemiec wydający jako No Mercy for the Mind pewnie nie był w tym pierwszy, natomiast układając te długie utwory, wykazuje się pewną ostrożnością, precyzją, rozwagą, dzięki której się one bronią. W ten sposób pierwszy album pt. "Void" chwycił mnie na początku i wywołał wrażenie, mimo że pod koniec miał prawo się trochę przejeść.
"Intrinsic Incubus" składa się z dwóch ścieżek. Pierwsza stanowi trochę taki wstęp i powtórkę z rozrywki, brzmi w przybliżeniu jak lżejsza wersja "Void". Funkcjonuje jako przystawka przed drugą, ekstremalnie długą (53 minuty) ścieżką. Tutaj zaczyna się prawdziwy czarny cyrk - oczywiście wszelkie pomysły i chwyty nie nasuwają się naraz, lecz pozostają liczne, kradną uwagę nie tyle słuchaczowi, co sobie nawzajem. Mnie osobiście najbardziej spodobał się moment w około 30 minucie, gdzie te nuty niespodziewanie się zagęszczają, przyspieszają, aż wreszcie puszczają z hukiem w postaci jednej niższej. Ktoś oczywiście się poskarży, że całość jest niemelodyjna, ale wszelkie melodie wymagają tutaj własnego wyszukania - kto zabroni muzykom wymagać od odbiorców?
Słuchanie "Intrinsic Incubus" może uszkodzić wzrok, gdyż prosi się o minimalne światło w pomieszczeniu. Nazwa samego projektu mówi wszystko na jego temat.
8,7 No Mercy for the Mind "Intrinsic Incubus" [wydanie własne 2018, dark ambient / ambient drone]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz