wtorek, 26 grudnia 2017
Ur Jorge "Końcówki serii"
Ruch yassowy, Bisz, Kuba Ziołek, Something Like Elvis, Jachna / Buhl, zespoły z Marcinem Karnowskim. Nie rozstrząsajmy tego tematu dalej, miasto łączące ich wszystkich jeszcze kiedyś urodzi coś intrygującego, tak samo jak Poznań czy Gorzów Wielkopolski. Z tych wszystkich bydgoskich musical acts (nie do końca umiem to przetłumaczyć na polski) Ur Jorge wyróżniają się tym, że się najmniej wyróżniają, czytaj: mają najmniejsze parcie na szkło i pewność siebie. Nie traktuję tego za wadę, bo ja też wolę być skromny, lubię spokój, a nadmierna pewność siebie (w teleturniejach chętnie wspomagana tak zwaną męską lub kobiecą intuicją) nie wydaje mi się wskazana. Ich muzyka na "Końcówkach" nie jest zatem jakaś spektakularna, ale należy docenić twórców (dwóch Dżordżów - wspomniany Karnowski i Magda Powalisz - oraz z nikim innym jeszcze niezwiązany lider - Remek Ławniczak) za ich pozytywnie pocieszny, sympatyczny sposób na granie.
Prezentowane "Końcówki" to nieśpieszne dzieła sztuki. Rozwijają się powoli, sprawiają wrażenie stworzonych bez ciśnienia i przymusu, nawet jeśli są wykonywane żwawiej ("Zbiór pusty" ze smacznym basem i mówionym tekstem - najciekawsza "końcówka", trąbki jak z filmu akcji w "Totalnej mobilizacji"). Połowa płyty nie jest w ogóle śpiewana, ewentualne teksty są niezbyt długie, a dwie ścieżki "suchary" nie są konkretnymi utworami. Całość pasuje do konwencji grupy, która deklaruje, że zaczęła od ekspeymentów, a do pojęcia "piosenka" podchodzi z dystansem. Nie ma więc tworzenia jednego klimatu, mimo że gitara w "It Is Happening Again" robi specyficzne rzeczy, a ukryty ośmiominutowy utwór "[ ]" wydaje się początkowo sesją z lasu. Łatwe, lekko urocze granie, które nie wymaga długiej analizy. To znaczy, chciałem dopisać mój pogląd o reality shows, jednak uznałem, że nie będzie on tu pasował.
8,1 Ur Jorge "Końcówki serii" [wydanie własne 2017, rock alternatywny]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz