tag:blogger.com,1999:blog-56858175023086386342024-02-07T06:46:44.926+01:00Przepełnione StojakiKolejny nudny blog z recenzjami albumów muzycznychvyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.comBlogger180125tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-76831795791388096702021-12-31T02:45:00.000+01:002021-12-31T02:45:09.053+01:00Brudny Opos "Aemdeha GF"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://f4.bcbits.com/img/a2190576753_16.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a2190576753_16.jpg" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span><a name='more'></a></span>Jaki gatunek reprezentuje "Aemdeha GF"?</div><p>Muzykę elektroniczną? To zbyt szerokie określenie, pod które może przecież podpadać i twórczość Briana Eno, i tropical house.</p><p>Muzykę eksperymentalną? Ten sam problem. Wprawdzie taki opis pasuje, ale eksperymentem może być zarówno "Since I Left You", jak i przesadzony speedcore. Nie, żeby kogokolwiek teraz odstraszać w tym miejscu.</p><p>Brudny Opos opisuje swoją twórczość jako m.in. post-industrial, co powinno samo wystarczyć za wskazówkę, dopóki nie okaże się, że oprócz takich Nine Inch Nails, podpadają pod to jeszcze Death Grips czy dostojne "Musick to Play in the Dark" od Coil. A tymczasem nie tylko wymienieni wykonawcy mimo korzystania z elementów industrialu nie stoją stylistycznie blisko siebie, ale i sam Brudny Opos średnio przypomina kogokolwiek z nich. Innym gatunkiem podawanym przez autora jest "dungeon techno", ale w czasie odsłuchu okazuje się, że nie panują tam tylko techno i dungeon synth.</p><p>To co wreszcie dzieje się na "Aemdeha GF"? Najprościej byłoby powiedzieć, że jest to zbieranina mocno zróżnicowanych, prawie przypadkowych dźwięków: podkłady przypominające industrial czy techno, ale też trap lub 2-step, tła ambientowe, głośny bas, wokale śpiewane, wokale mówione, wokale mechaniczne, growl, perkusja, zsamplowane śpiewy modlitewne, melodyjki syntezatorowe, przeciągłe nuty… Każdy składnik pojawia się w niespodziewanym momencie, przez co może być trudno zapamiętać ścieżki w całości. Jakby tego było mało, przez cały czas trwania albumu czuć z niego zimno, surowość, grozę, mrok i trochę niepewności; Opos zapowiada brzmienie jako "mieszające wszystkie odmiany brutalnej elektroniki w jedną całość" i ma rację.</p><p>Autor dodaje też, że ta całość jest “bardziej melodyjna i piosenkowa niż zazwyczaj”. I rzeczywiście, żaden z elementów obecnych na albumie nie znika natychmiast, lecz zyskuje dla siebie trochę czasu, by wybrzmieć i rozbłysnąć, starając się nieraz nieść ze sobą jakąś melodię, mimo że ta piosenkowość nie jest od razu wszechobecna. Ponadto, wszystkie kawałeczki tej muzyki zdają się ostatecznie pasować w uporządkowaną i spójną stylistycznie formę, dzięki czemu "Aemdeha GF" okazuje się łatwo przyswajalne; nawet jeśli wszechobecna losowość dźwięków zdziwi na samym początku, można się do niej szybko przyzwyczaić. Nie ma sensu wyróżniać na tym albumie poszczególnych utworów ani momentów; każdy słuchacz powinien znaleźć coś dla siebie, ja sam znalazłem ulubione punkty, ale to wybory zupełnie indywidualne. Zamiast zabierać się za ścieżki z osobna, lepiej będzie poznać dzieło Brudnego Oposa od razu w całości.</p><p>8,7 Brudny Opos "Aemdeha GF" [Plexus of Infinity 2021, <i>wszystkie odmiany brutalnej elektroniki</i>]</p><div><br /></div><iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3044117551/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/transparent=true/" style="border: 0; height: 720px; width: 350px;"><a href="https://brudnyopos.bandcamp.com/album/aemdeha-gf">Aemdeha GF by Brudny Opos</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-74130401548080650832020-01-31T23:12:00.000+01:002020-01-31T23:12:58.760+01:00Recenzje małe odc. 12<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3927382358_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3927382358_10.jpg" width="400" /></a></div>
<a name='more'></a><br />
8,2 Hidden By Ivy "Inner" [wydanie własne 2019, dream pop / shoegaze / post-rock]<br />
Znam ich poprzednie albumy i słyszałem opinię, że "Inner" jest jaśniejszy w odbiorze. Nie sądzę, żebym mógł się z nią zgodzić - trzeci album dalej zawiera smutną muzykę, może czasami bardziej dynamiczną, ale i tak nieprzeznaczoną do tańca. Więcej jest w zamian epickości - m.in. w "The Bottom of the Sea", "In Front of Us" czy "Rzece", przy czym cechy tej nie należy się bać. Pozostały chwytliwość i zaczepność znane z najmocniejszych utworów z poprzednich płyt ("Sunset Song", "Everything Was"). Gdy podejdzie się cierpliwie do "Inner", to zaskakujące momenty przyjdą same.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3098542462_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3098542462_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
8,7 Bad Light District "Lucky Blood Moon" [wydanie własne 2019, post-punk / new wave / rock alternatywny / rock elektroniczny]<br />
W pewnym sensie "Lucky Blood Moon" jest jeszcze bardziej przytłumiony niż propozycja Hidden By Ivy. Nie ma wprawdzie ballad, ale wokalista Bad Light District wszędzie śpiewa niskim głosem, a muzyka całej grupy płynie dość pomału. Bez żadnych patetycznych (w polskim znaczeniu) momentów; tylko sporadycznie jest trochę szybciej, np. w "Part-Time Prophets". Tym niemniej jest jednak nawet więcej <i>hooków</i> (już mówiłem, że podchodzę z dystansem do tego pojęcia?). Za najbardziej chwytliwe ścieżki można uznać "8-Bit Life", "Cold Universe" i "Brother from the Eighties".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a0234178818_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a0234178818_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
7,7 Czechoslovakia "HVST" [Bajkonur Records 2019, noise rock / shoegaze / indie rock]<br />
"HVST" to kolejny udany polski noise rock w przyjemnie skonstruowanych ścieżkach. Czy to jednak na pewno wystarczy dzisiaj na tej scenie muzycznej? Słyszałem już nieco podobnych albumów, a tutaj brakuje mi trochę zaskoczenia i takiej większej siły przebicia. Na dodatek trudno wskazać jeden najlepszy utwór. "HVST" jest dzięki temu przynajmniej spójny, ale muszę przyznać, że wracałbym jeszcze częściej, gdybym mógł czekać w ekscytacji na coś konkretnie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a2636812859_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a2636812859_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
8,8 Artykuły Rolne "Jeśli możesz, zostań w domu" [wydanie własne 2019, noise rock / punk psychodeliczny]<br />
Takiego problemu nie mam już z Artykułami Rolnymi. "Jeśli możesz, zostań w domu" ma swoje punkty kulminacyjne w postaci "Bezdomnych" i "Śmieci", które nawet w krótszej formie pozostałyby nimi. Przy okazji, album AR brzmi satysfakcjonująco zwarcie. Kompozycje są wyraźne i napięte, słychać w nich ciągle jakąś siłę. A poza wspomnianymi, innym wartym uwagi utworem jest krótki "A teraz?" opatrzony oryginalnym nawet na skalę albumu tekstem.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMPUA3RSLdw4YJBwKmdt7G8yhSzG7rZtQEAuHy0iw3vZhWLJWgTFpyuc4AbpoJpOCB5gH-UjS0bwPb0ZWSkhyphenhyphenmG9ZBcttMkz86PY28rr9-wz5WMKFiNhe7sOUheshQtZPRQ8jyxBd9El3f/s1600/fika.jpg" imageanchor="1"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMPUA3RSLdw4YJBwKmdt7G8yhSzG7rZtQEAuHy0iw3vZhWLJWgTFpyuc4AbpoJpOCB5gH-UjS0bwPb0ZWSkhyphenhyphenmG9ZBcttMkz86PY28rr9-wz5WMKFiNhe7sOUheshQtZPRQ8jyxBd9El3f/s400/fika.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
7,9 Hanowska / Karnowski "Fika" [wydanie własne 2019, avant folk]<br />
Wreszcie dla odmiany coś dalej od rocka. Akustyczno-elektroniczne, ale takie na pewno akustyczne do pewnego stopnia wydawnictwo najlepiej daje się określić anglosaskim słowem <i>cute</i>. Olga Hanowska i Marcin Karnowski przy użyciu całkiem pokaźnej liczby instrumentów współtworzą kojące, uciszające i miękkie utwory. Całość ma improwizacyjny charakter i nie jest koniecznie przeznaczona do zapamiętania, lecz raczej do regularnego, owocnego odkrywania.<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3250691238/size=small/bgcol=333333/linkcol=ffffff/transparent=true/" style="border: 0; height: 42px; width: 100%;"><a href="https://hiddenbyivy.bandcamp.com/album/inner">Inner by Hidden By Ivy</a></iframe>
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3450726213/size=small/bgcol=333333/linkcol=fe7eaf/transparent=true/" style="border: 0; height: 42px; width: 100%;"><a href="https://badlightdistrict.bandcamp.com/album/lucky-blood-moon">Lucky Blood Moon by Bad Light District</a></iframe>
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1186177340/size=small/bgcol=333333/linkcol=e99708/transparent=true/" style="border: 0; height: 42px; width: 100%;"><a href="https://czechoslovakia.bandcamp.com/album/hvst">HVST by CZECHOSLOVAKIA</a></iframe>
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=2198028222/size=small/bgcol=333333/linkcol=ffffff/transparent=true/" style="border: 0; height: 42px; width: 100%;"><a href="https://artykulyrolne.bandcamp.com/album/je-li-mo-esz-zosta-w-domu">Jeśli możesz, zostań w domu by Artykuły Rolne</a></iframe>
<iframe frameborder="0" height="80" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify:album:3tbFw6lajVn8OxSiQgD6Kc" width="300"></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-474397141282083312019-12-31T23:10:00.000+01:002019-12-31T23:10:23.757+01:00TR/ST "The Destroyer II"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a2096098450_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a2096098450_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Dwójka jest mniej przebojowa od jedynki. Do przeboju trochę się kwalifikuje tytułowy "Destroyer", który płynie szybko i subtelnie ze swoim pianinem, ale to nie jest od razu to samo, co "Bicep" czy "Colossal". Te dwa bardziej naśladuje "Iris", z tym że nie jest to perfekcyjny utwór, bo trochę przyciężkawy. Poza tym "The Destroyer II" ma stonowane, melancholijne brzmienie. Większość ścieżek co najmniej stoi na granicy ballady ("cor"), a "Enduring Chill", fantastyczny "The Stain" czy trochę mocniejszy "Darling" śmiało ją przekraczają. Nie są to jednak jakieś łzawe smuty, a po prostu wyciszone, wycofane i jednocześnie dalej <i>syntetyczne</i> utwory (a najbardziej ckliwy, jeśli cokolwiek, jest instrumentalny "Shame" - repryza "Iris"). Z drugiej strony mamy mocne zakończenie w postaci "Slow Burn", które trwa 6,5 minuty (czyli najdłużej ze wszystkich ścieżek na obu tegorocznych albumach TR/ST) i kompozycyjnie przypomina łagodną dróżkę. Po tej dróżce jest jednak wiele atrakcyjnych małych rzeczy, m.in. zmiany wybijania rytmu czy wyciszenie w okolicach 3:30, przy którym dalej jest wychwycalne tempo.<br />
<br />
Nie umiem jeszcze stwierdzić, jaki był album roku 2019 (na to jeszcze mam ileś czasu), ale dla mnie 2019 był w zasadzie rokiem TR/ST. Praktycznie każdego tygodnia wracałem do jego muzyki, niektóre utwory (nienawidzę słowa "piosenka") odtwarzałem na <i>repeacie</i>, a raz obu części "The Destroyer" posłuchałem razem potasowanych (po kolei pierwsza ścieżka z pierwszej części, pierwsza z drugiej, druga z pierwszej i tak dalej na zmianę). Oczywiście z 16 utworów nie wszystkie były całkowicie udane ("Control Me"), a wokal Roberta Alfonsa dalej może stanowić wątpliwość w odbiorze jego stylu muzycznego, ale na ten styl dzięki niemu otworzyłem się bardziej.<br />
<br />
8,8 TR/ST "The Destroyer II" [Grouch 2019, synthpop / dream pop / ethereal wave]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=2790616045/size=large/bgcol=333333/linkcol=2ebd35/transparent=true/" style="border: 0; height: 720px; width: 350px;"><a href="https://trstmusic.bandcamp.com/album/the-destroyer-2">The Destroyer - 2 by TR/ST</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-15873114719239149662019-11-30T02:53:00.000+01:002019-11-30T02:53:24.930+01:00Syndrom Paryski "Hymny dla przegranych"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3546115067_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3546115067_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
"Hymny dla przegranych" Poznaniaków z Syndromu Paryskiego są muzyką swobodną. Nie licząc interesującego skądinąd otwieracza "O tym jak jest teraz", te indie-rockowe utwory są grane szybko i lekko, bez szczególnego kombinowania nad czymkolwiek. Partie gitarowe przedstawiają się zwięźle, wówczas gdy spokojna perkusja pozbawiona jest większego udziału talerzy, a w zamian towarzyszy jej tamburyn lub skromny elektroniczny podkład. Wokalista natomiast unika w czasie śpiewu jakichkolwiek ekspresji - czasami zaśpiewa wyżej w refrenie, ale ogólnie brzmi on bardzo naturalnie. Tym wszystkim muzycy próbują udowodnić, że da się stworzyć przeboje bez większego wysilania się. Mimo że np. "Pory roku" wydają się czegoś brakować, to próba ta udaje się dzięki utworom "Sygnały końca pociągu" i "Plastikowe żołnierzyki" (w których ponadto pojawiają się najbardziej atrakcyjne słowa na minialbumie). Nie czuję się jeszcze wprawdzie wielbicielem tak beztroskiej muzyki, zwłaszcza po porównaniu z innym poznańskim zespołem - konkretnie Pensjonatem, którego "Lata w mieście" słucham do dziś - ale do głowy przychodzi mi przyjemne słowo "obiecujący".<br />
<br />
7,4 Syndrom Paryski "Hymny dla przegranych" [wydanie własne 2019, indie rock / math rock / emo]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1864441194/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=333333/transparent=true/" style="border: 0; height: 654px; width: 350px;"><a href="https://syndromparyski.bandcamp.com/album/hymny-dla-przegranych">Hymny dla przegranych by Syndrom Paryski</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-61043308470826037602019-10-27T00:23:00.002+02:002019-10-27T00:23:55.407+02:00Messa "Feast for Water"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a1227812954_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a1227812954_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
"Feast for Water" jest jednym z albumów, które rok po premierze lepiej niż dobrze przetrwały próbę czasu. Pojawił się na moim podsumowaniu 2018 roku jako mój 6. ulubiony z tamtego rocznika, ale dzisiaj byłby tam już na trzecim miejscu. Do teraz co jakiś czas wracam do fragmentów drugiego albumu Włochów i ciągle mnie one uderzają. W tamtym komentarzu opisałem "Feast for Water" jako "doom metal zagrany #naLuzie&bezSpiny" - co to oznacza konkretnie? Ten doom metal (przez samych zainteresowanych nazwany "scarlet doom") inspirowany jest bluesem i dark jazzem; w opisie obok zespołów metalowych pojawiają się nazwiska Angelo Badalamentiego i Johna Coltrane. To wszystko zdecydowanie słychać, bo pomimo ogólnej posępności (pierwsza połowa "Tulsi", "Snakeskin Drape") Messa często też kołysze i rozpływa rytmem grania. Szczególnie "Leah" i "The Seer" przez większość swego trwania grane są w tempie muzyki bluesowej - trzy lata temu trochę wybrzydzałem na ten gatunek, nie wiedząc, że jego cechy mogą pasować do doom metalu, a pasują one właśnie tutaj. Dzięki temu jest to wciąż refleksyjne, ale naprawdę przystępne granie. Dużą zasługę mają w tym też głębokie, miękkie klawisze, obecne między innymi w "She Knows" i "White Stains". Skacząc dalej, jako swoją ulubioną część albumu mogę podać ostatnie dwie ścieżki, czyli właśnie "White Stains" i oparty na arabsko brzmiącym motywie gitarowym "Da tariki tariqat". Jest w nich wszystko, co na całym "Feast for Water", przy czym same kompozycje są nieco bardziej emocjonalne od reszty. To połączenie skutkuje najmocniejszymi punktami płyty, której jako całości i tak słucha się wybornie.<br />
<br />
9,2 Messa "Feast for Water" [Aural 2018, doom metal / dark jazz]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=2114121085/size=large/bgcol=333333/linkcol=e99708/transparent=true/" style="border: 0; height: 720px; width: 350px;"><a href="http://messa666.bandcamp.com/album/feast-for-water">Feast for Water by Messa</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-7374040633931935512019-09-30T01:34:00.003+02:002019-09-30T01:34:51.348+02:00TR/ST "The Destroyer I"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3624484487_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3624484487_10.jpg" width="400" /></a></div>
<div>
<a name='more'></a><br /></div>
Czy ci, którzy jeszcze oglądają telewizję, zauważyli, jak słaby gust muzyczny przemawiają producenci niektórych programów? Poszukując odpowiedniego tła muzycznego, niejedni zatrzymali się na tych pojedynczych, najbardziej znanych przebojach. Zbyt często można usłyszeć w zapowiedziach i reklamach np. "patetyczne" rzeczy typu "<a href="https://www.youtube.com/watch?v=mqiH0ZSkM9I">Hold Back the River</a>" (4/10), "<a href="https://www.youtube.com/watch?v=Z2CZn966cUg">Legendary</a>" (refren - 2/10, reszty dzięki niemu nie mam <strike>siły</strike> odwagi sprawdzać), single z "<a href="https://www.youtube.com/watch?v=gOsM-DYAEhY">Evolve</a>" Imagine Dragons (około 2-3/10), "<a href="https://www.youtube.com/watch?v=d020hcWA_Wg">Clocks</a>" (3/10, ale dobrze, że nie "<a href="https://www.youtube.com/watch?v=RB-RcX5DS5A">The Scientist</a>"!). Wiadomo, o co chodzi. Nie będąc wystarczająco wpływowy, a wręcz znajdując się w innej bańce, mogę tylko pomarzyć o usłyszeniu w telewizji innego repertuaru. (Z telewizji nie zrezygnuję, bo jest tam za dużo programów, do których się przyzwyczaiłem.) Powstawało dotąd dużo post-rocka, który mógłby odrzucić elitarnych znawców, ale i przyciągnąć masy przyzwyczajone do wymienionych hitów. A jeśli chociaż mówimy o takim samym uderzeniu, to do głowy przychodzi mi TR/ST.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Nowy album synthpopowego projektu z Kanady był zapowiadany od 2017 i ma się doczekać kontynuacji w listopadzie. Muzyka tam zawarta obejmuje gatunki darkwave i industrial. O obu gatunkach pamiętam, że pisałem, dlatego sam czuję się oswojony, ale teoretycznie należy się spodziewać kompozycji ciężkich, tłocznych i nieszczęśliwych. Gdyby było tylko tak, to szybciej bym skończył recenzować "The Destroyer I". Pierwsza połowa pierwszej części chwyta mocno i wcale nie puszcza. To w większości lekkie i prawie beztroskie przeboje, pełne skrzywionych melodii lub płynnych przejść na kolejne etapy kompozycyjne, w których żaden szczegół nie wydaje się wymuszony. Najjaśniejszym tego przykładem jest już "Colossal", który dzięki swojej wzorowej konstrukcji brzmi tak, jak wygląda atrakcyjny wir w morzu, a do tego przynosi kojący na swój sposób refren.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
"Bicep", trochę cięższy, lecz nieustępujący zbytnio poprzednim ścieżkom, może skojarzyć się z jednym ekstremalnym występem z tegorocznej Eurowizji, którą niektórzy mieli okazję oglądać (była zresztą relacja na Facebooku, a znajomy zakochał się w innej propozycji, tej zwycięskiej). Pomiędzy mamy jeszcze m.in. kolejny pokręcony refren w "Unbleached" i fantastyczny mostek współtworzący "Gone". Wszystko to opatrzone jest głosem Roberta Alfonsa, głównego członka TR/ST. Wokalista śpiewa z nietypową, nosową barwą, która może wydawać się manieryczna, ale znacząco łagodzi charakter muzyki. Również wtedy, kiedy Robert mówi, zamiast śpiewać.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Druga połowa jest już mniej przekonująca. To dalej interesujący synthpop, dopóki słucha się go osobno; natomiast po ścieżkach, które każą się ciągle odtworzyć, mogą nie wywołać takiego wrażenia. Nie mam zastrzeżeń wobec "Poorly Coward" - jest to wprawdzie mniej przebojowe, lecz w zamian wyczekana ciężkość gatunku słusznie ciekawi. Ale w "Grouch" zachodzi po drodze niepotrzebna zmiana skali w dół, a ostatnie dwa utwory można było bez bólu wyrzucić. To nagłe osłabienie jakości niepokoi przed "The Destroyer II" możliwością przedwczesnego zmęczenia materiału, mimo że zapowiadające listopadową premierę "Iris" i "Destroyer" poziomem plasują się zasadniczo wokół średniej z "The Destroyer I".</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dalej czuję się uradowany znajomością albumu. W niektórych momentach potrafi mi przynieść cokolwiek, czego oczekuję od idealnej muzyki, a czego nie usłyszałem w krewnych i znajomych Imagine Dragons poprzez zajawki telewizyjne. Chwalone przez siebie utwory od 1 do 4 słuchałem wręcz na <i>repeacie</i>, co jest rzadkie jak na moje oczekiwania. A skoro "Bicep" miał już 2 miliony odsłuchań na Spotify, to można by oczekiwać, by wypłynął na szerokie wody wraz z innymi równie popularnymi utworami. Z tym, co tam na razie zostaje, możliwe, że telewizja szybciej straci widzów (w tym nawet "Ninja Warrior").</div>
<div>
<br /></div>
<div>
8,5 TR/ST "The Destroyer I" [Grouch 2019, synthpop / industrial / darkwave]</div>
<div>
<br /></div>
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify:album:7bv71kWKSKlcOlhqXNNPMm" width="300"></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-80223260684093008182019-09-15T02:19:00.000+02:002019-09-15T02:19:19.744+02:00Ulver "Drone Activity"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3100038399_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3100038399_10.jpg" width="400" /></a></div>
<a name='more'></a><br />
<a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2017/12/ulver-assassination-of-julius-caesar.html">Mój stosunek do zespołu został przybliżony dwa lata temu bardzo dogłębnie</a>, więc w sumie nie trzeba go przywoływać. Niewiele się zmieniło od tamtego czasu, poza tym, że chyba przestałem bardzo-lubić zwrotki "Nowhere / Catastrophe" (wciąż, niesamowity uchorobal*, wobec którego nawet guma do żucia odpada), a o "Sic Transit Gloria Mundi" osobno ostatecznie nic tu nie mówiłem. A do teraz jeszcze nie znam "Terrestrials", "ATGCLVLSSCAP" i ścieżki dźwiękowej do "Riverhead". I koncertówki "Live at Roadburn", bo nie słucham koncertówek, dopóki nie mają premierowego materiału, w przeciwieństwie do "JazzArt Underground" katowickiego Ciśnienia i właśnie "Drone Activity".
<br />
<br />
Co najbardziej przekonuje na nowym albumie Ulver, którego gatunek znamy już z tytułu? Co do długości - trudno powiedzieć, bo mimo większej ilości dobrej muzyki, trudniej sobie organizować odsłuch 70-minutowego albumu. Być może zrozumieją to ludzie lubiący słuchać muzyki, jeżdżąc do pracy, a być może to tylko mój problem. Ze wszystkich tych czterech długich, improwizowanych suit, najbardziej udała się druga, zatytułowana "Twenty Thousand Leagues Under the Sea" - mroźna, posępna i lekko nabierająca napięcia pod koniec. Tego typu muzyka świetnie sprawdziłaby się w teleturniejach typu "The Cube" (ostatnio często oglądam, skojarzył mi się) lub "Chwila prawdy" (tutaj - głównie w czasie samych zadań). Podobnie z następującym "Blood, Fire, Woods, Diamonds", który chciałoby się zmiksować z poprzednim utworem - być może dokonają tego sami autorzy. "True North", mimo że również chłodny, już niekoniecznie by się sprawdził w telewizji, lecz w zamian dobrze otwiera całość swoją większą niż u dalszych ścieżkach dronowością (zgodność z tytułem zawsze mile widziana). "Exodus" brzmi dość plastycznie i kolorowo, nieco w przeciwieństwie do reszty, co jak na rozmiar "Drone Activity" zdecydowanie potrafi urzec. Przede wszystkim jednak cieszy ciągła różnorodność całych kompozycji, a jednocześnie ich wewnętrzna spójność, gdyż przez cały czas muzycy starają się rozwijać jeden klimat - ot, cały urok udanej improwizacji. Do tego mimo historii Ulver słychać, że to oni, ze swoim charakterystycznym umiarem i opanowaniem, któremu ustąpili chyba tylko w "Nattens Madrigal", tym niemniej zachowując wtedy umiar także w zachowaniu umiaru.
<br />
<br />
* tłumaczenie ang. <i>earworm</i>, zapożyczone ze słabego odcinka SpongeBoba
<br />
<br />
8,9 Ulver "Drone Activity" [House of Mythology 2019, drone / post-industrial / ambient]
<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3526793043/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=333333/transparent=true/" style="border: 0; height: 588px; width: 350px;"><a href="https://ulver.bandcamp.com/album/drone-activity">Drone Activity by Ulver</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-60150034394918771302019-09-08T02:11:00.002+02:002019-09-08T02:11:56.083+02:00Sunwatchers "Illegal Moves"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3067931237_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3067931237_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Według RateYourMusic ten album należy do gatunku rocka psychodelicznego. Jeszcze około 7 lat temu, ze swoim niedorozwiniętym gustem muzycznym, miałem taki okres, że nagle rzuciłem się właśnie na psychodelię. Jako nastolatek, szukałem sposobów na łatwy trans (bez narkotyków), zgłębiałem wiedzę o ruchu hipisowskim, wreszcie słuchałem starej, klasycznej muzyki, nie poszukując jej jednak na własną rękę, tylko uparcie szukając w telewizji i radiu. Dość niechętnie poznawałem tę muzykę samemu, pewnie obawiając się, że i tak stracę czas. Przede wszystkim po prostu chciałem wypłynąć z głównego nurtu, który coraz bardziej mi się przejadał. Ba, w tym celu nawet próbowałem psychodelię wynieść ze... ścieżki dźwiękowej do "Akademii Pana Kleksa" (#nikomuniemówcie - ale w samym filmie jest jakaś tam psychodelia, nie?). Jakkolwiek dzisiaj znam ileś tam bardzo dobrej muzyki psychodelicznej (Weedpecker, King Gizzard & the Lizard Wizard - a według RYM nawet Kombajn do Zbierania Kur po Wioskach, chociaż ja tak średnio sądzę), tak udało mi się szybko dojść do wniosku, że powykręcone, długie riffy gitarowe nie gwarantują od razu <a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/search/label/minimalizm%E2%84%A2">pięknych</a> doznań muzycznych.<br />
<br />
"Illegal Moves" wcale nie jest złym albumem, ale nie jest też arcydziełem. Muzyka Sunwatchers to właśnie bardzo bujny psychodeliczny rock z towarzystwem saksofonu. Partie tego instrumentu (Jeff Tobias) oraz gitar (Jim McHugh), niczym w nagraniach skandynawskich free-jazzmanów, są długie i napędzają całe ścieżki. Jednak o ile u takich Fire, Supersilent czy Scorch Trio wszystko szaleje prawidłowo, tak na "Illegal Moves" jest mało dynamiki i cierpliwości. Najmocniej ta ślamazarność doskwiera w "Greeneyed Pigmen (Get the Blade)" i do pewnego stopnia "Beautiful Crystals" - solówki i motywy, w zamierzeniu kolorowe i niejednoznaczne, niespodziewanie (?) stają się jednostajne. Muzykom niezbyt wychodzi okiełznanie ich w taki sposób, żeby trafiały do mózgu jak nagrania spod polskiego Minimalizmu™. Z drugiej strony, nie należy od razu porównywać "Illegal Moves" do naszej alternatywy, ponieważ u Sunwatchers też znajdują się ciekawe kompozycje - szczególnie "Strollin' Coma Blues" i "New Dad Blues" potrafią przykuć uwagę i stawić czoła wspomnianemu nordyckiemu free-jazzowi. Zdecydowanie dobrze wyszedł też cover "Ptah, The El Daoud" autorstwa Alice Coltrane. Co więcej, całość ma całkiem mocne tło polityczne, które wielu słuchaczom przypadnie do gustu (i uroczą okładkę). Gdybym jednak usłyszał "Illegal Moves" na początku tej dekady, to niewykluczone, że straciłbym zainteresowanie psychodelią. Teraz nie jest to rozsądne, ale u nastolatka byłoby to zrozumiałe.<br />
<br />
6,7 Sunwatchers "Illegal Moves" [Trouble in Mind 2019, rock psychodeliczny / jazz rock]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3297468988/size=large/bgcol=333333/linkcol=e99708/transparent=true/" style="border: 0; height: 687px; width: 350px;"><a href="https://sunwatchers.bandcamp.com/album/illegal-moves">Illegal Moves by Sunwatchers</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-38906822932073944632019-09-01T02:48:00.000+02:002019-09-01T02:48:46.718+02:00Obiekty "Czarne miasto"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3602047377_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3602047377_10.jpg" width="400" /></a></div>
<a name='more'></a><br />
Tytułową ścieżkę z "Czarnego miasta" znałem jeszcze na długo przed premierą. Jak to możliwe? Ta sama kompozycja została opublikowana rok temu na minialbumie Obiektów zatytułowanym "Midnight City", gdzie opatrzono ją tytułem "Uber". Ów pierwowzór "Czarnego miasta", choć różni się od nowej, <i>oficjalnej</i> wersji brakiem wokalu i ogólnie mniejszą ilością ozdób, zdołał mnie pochłonąć na tyle, bym zapomniał o drugiej, tytułowej połówce epki, a do osiągnięcia efektu wystarczyły chwytliwy bas i opanowana perkusja. Co więcej, wspomniałem o nim, pisząc eksperymentalnie o małym wydawnictwie Leśniewskiego i Nowackiego (połowa i jednocześnie niejako trzon zespołu Obiekty; pierwsze wspólne wydawnictwo ich samych nazywało się właśnie "Obiekty") pt. "<a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2019/03/lesniewski-nowacki-sleza.html">Ślęża</a>". Ot, magia Minimalizmu™. Ale cała czwórka swoje, a oni sami obydwaj swoje. Gitarzyści, gdy są pozbawieni towarzystwa Jacka Świegody i Michała Smolickiego, grają na gitarach pozbawione rytmu ambienty. A przynajmniej w studiu. Na koncercie, na którym poszedłem w czerwcu, miałem bowiem okazję zobaczyć Leśniewskiego i Nowackiego odgrywających "Ślężę" na żywo z Arkiem Lerchem na perkusji i w ten sposób nadających jej nowe znaczenie (później na tym koncercie zagrali So Slow, a jeszcze później całe Obiekty).<br />
<br />
Odsłona zatytułowana "Czarne miasto" jeszcze bardziej chwyta, opatrzona dodatkowo zmodyfikowanymi solówkami, klawiszami i "telefonicznym" wokalem, chociaż ostatecznie nieco skrócona względem "Ubera". A na całym albumie są jeszcze trzy ścieżki. Mamy mantryczny, bardzo bujający "Halny" z leciutką perkusją i atrakcyjnym wersem <i>czasami tutaj wieje</i>. "Wawel" rozpędza się przez większość swego czasu, początkowo przypominając osobne dokonania gitarzystów. Przed nabraniem rytmu uwagę przykuwa głos powtarzający trzy zdania z coraz większą paniką i frustracją. "Ku sobie" jest nieco <i>piosenkowy</i> - słychać tam śpiewaną, dosyć radosną melodię - ale cała reszta to te same (skuteczne) patenty znane z pozostałych ścieżek, czyli proste rytmy, proste teksty i krzywe, błądzące gitary. (Trochę dziwi, że nie mogę odróżnić wokali od siebie - śpiewają wszyscy muzycy - chociaż to chyba za mało istotne, by to wyjąć poza nawiasy). Nic nigdzie na albumie nie męczy, nic nigdzie nie irytuje, wszystko płynie przyjemnie. Nie jest to może aż taki poziom wtajemniczenia, który zapewnia Ciśnienie czy So Slow, niemniej z satysfakcją można oznajmić kolejny sukces Minimalizmu™, Obiektów (przyjmując, że pierwszym był "Uber") i przy okazji Instant Classic.<br />
<br />
8,9 Obiekty "Czarne miasto" [Instant Classic 2019, rock eksperymentalny / rock psychodeliczny / noise rock]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1964774483/size=large/bgcol=333333/linkcol=4ec5ec/transparent=true/" style="border: 0; height: 588px; width: 350px;"><a href="https://obiekty.bandcamp.com/album/czarne-miasto">Czarne Miasto by OBIEKTY</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-41692822010737028342019-08-17T01:47:00.001+02:002019-08-17T01:47:31.300+02:00Bałtyk "Self-Help I"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a1968431372_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a1968431372_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
"Self-Help (Panic)" może być jednym z singli roku, tym bardziej, że jest lepszy niż cały "A Crow Looked at Me". Trzymam się tej opinii, odkąd po raz pierwszy się zapoznałem z tym utworem. Urzeka mnie w nim wszystko, szczególnie klawisze oraz sample pod koniec. I tak - dalej mógłbym podobnie pisać o reszcie "Self-Help I", ale nie chcę tego robić, zwłaszcza po kolei, bo to nie ma być sprawozdanie. Analityczne pisanie o smutnych tekstach, przemaglowanych przez wszystkich innych - nie umniejszając im poziomu - też będzie nie na miejscu, bo Stojaczki dla nikogo nie są jedynym blogiem / portalem o płytach. (Chętnie się dowiem, dla kogo.)<br />
<br />
"Self-Help I" w zamierzeniu jest albumem indie folkowym, ale w zasadzie można powiedzieć, że to wariant bluesa. Trzy lata temu krytykowałem blues za schematyczność i ponurość - większość kompozycji miała mieć tę samą progresję akordów - ale mi chyba lekko przeszło. Całość jest nagrana na podstawie akustycznej gitary, przy czym dwa razy przejawia się też perkusja (ścieżki piąta i siódma), teksty zaś są <i>przesiąknięte</i> melancholią, a dodatkowo miejscami poruszane są wątki LGBT. Według polskiej Wikipedii (dajmy polskiej szansę, gdyż podobno zazwyczaj nie dajemy), <i>w bluesowych tekstach obecny jest też krytyczny akcent społeczny, od nierówności rasowej po kwestie polityczne</i>. Zatem dużo pasuje.<br />
<br />
W sprawie tekstów wystarczy mi stwierdzić, że jak na zamierzony w nich nastrój oraz, szanuję ich kreatywność i realistyczność (błyskotliwe rzucanie rocznikami). Wspomniane sample i "spreparowane" nagrania (patrz "(Puppy Story)") dodatkowo ulepszają zamierzone dobre chęci. W ogóle ta muzyka jest przekonująco ułożona - nie tylko motywy są ciekawe, zaciekawił mnie też kawałek "The Bus Home (I Hope You're Alright)" w miejscu "zip-unzip". W ogóle się nie ślimaczy i daje się <i>przyjrzeć</i>. Ale jak mówiłem, analizy są tutaj niekoniecznie najważniejsze. "Self-Help I" działa tym lepiej, im mocniej się zrozumie. Jak z bluesem: próbując się kiedyś dowiedzieć, dlaczego utwory bluesowe brzmią tak samo, przeczytałem: <i>Blues is easy to play, but very hard to feel.</i><br />
<i><br /></i>
8,7 Bałtyk "Self-Help I" [Opus Elefantum Collective 2019, indie folk / lo-fi / blues rock]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=2483501089/size=large/bgcol=333333/linkcol=e99708/transparent=true/" style="border: 0; height: 753px; width: 350px;"><a href="https://baltyk.bandcamp.com/album/self-help-pt-1">Self-help Pt.1 by Bałtyk</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-58515693673830805132019-07-27T02:47:00.000+02:002019-07-27T02:49:10.048+02:00Próchno "Próchno"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a1686596194_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a1686596194_10.jpg" width="400" /></a></div>
<a name='more'></a><br />
S/T supergrupy Próchno jest reklamowany hasłami <i>hałas</i>, <i>repetycja</i> i <i>wrzask</i>. Nie byłbym sobą, gdybym się do nich nie przybliżył.<br />
<br />
Dźwięki stanowiące dowolny hałas byłyby tym bardziej oczywistym hałasem, im głośniej puszczane. Gawinecki, Leśniewski i Sofiński prawdopodobnie skupili się zatem na zrobieniu hałasu też dla siebie samych, grając i nagrywając tę muzykę. Średnio to słychać poprzez lo-fi produkcję, która zezwala tym dźwiękom - przynajmniej dla mnie - być hałaśliwymi przede wszystkim w wypadku wyższej głośności; uniknięto w każdym razie niesławnego <i>loudness war</i>. Na tej normalnej głośności całość brzmi łagodnie i hałas należałoby dostrzec wewnątrz: w perkusji ("Kamienie"), śpiewie, szumiącej gitarze ("Z kosą przez las").<br />
<br />
Repetycja najwyraźniej lekiem na wszystko. Oczywiście można jej użyć źle, ale tutaj należy być spokojnym. W większości ścieżek jej używających początek muzyki wydaje się ciężki (wspomniane <u>hałaśliwe</u> bębny), ale tylko ten jeden moment, gdyż reszta okazuje się bardziej przyswajalna. Jak zawsze można wtopić się w dźwięki i nawet takim dać się spokojnie rozłożyć, zupełnie jak w legendarnych "Disintegration Loops". W temacie pętelek, na wyróżnienie zasługuje płynny i powolny "Chodź, no chodź".<br />
<br />
Z wrzaskiem mam tak, że nie cierpię, jak inni wrzeszczą <i>WPŻ</i>, ale odpowiednio podany przyswoję bez protestowania. Tutaj oklaski dla Marcela Gawineckiego, który wraz z Leśniewskim rzuca nieco głośnych fraz tu i ówdzie, a w gustowny sposób. Jest to dla niego powrót do formy po rozczarowującym następcy "Wstrętu" Ugorów, zatytułowanym "Matko ciszy", gdzie zdecydowanie przesadził on z krzyczeniem i ryczeniem. Na tyle, że jeszcze nie słuchałem tego wydawnictwa po raz drugi i się dziwię, ze można było je określać mianem <i>magicznej muzyki</i> (padło gdzieś kiedyś takie określenie). A tutaj, na "Próchnie", tak się już na szczęście nie dzieje.<br />
<br />
Najładniejszy moment? Ambientowe "Chmury", które tak uroczo tu nie pasują, a jednak pasują.<br />
<br />
7,7 Próchno "Próchno" [Gusstaff / Don't Sit on My Vinyl 2019, noise rock / post-punk]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=2209431753/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=2ebd35/transparent=true/" style="border: 0; height: 654px; width: 350px;"><a href="http://prochno.bandcamp.com/album/pr-chno">Próchno by Próchno</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-53121948770060765202019-06-26T01:12:00.001+02:002019-06-26T01:18:31.239+02:00Baṣnia "No Falling Stars and No Wishes"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a0168369813_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a0168369813_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
"No Falling Stars and No Wishes" wydaje się najlepszy na zimę ze wszystkimi swoimi elementami. Miejmy nadzieję, że o albumie zdążymy na najbliższy grudzień lub i styczeń zapamiętać, nie zapominając o nim zwłaszcza teraz, w obliczu lata rozpoczynającego się szybciej niż oficjalnie; rekordowo wysokich temperatur i <i>tropikalnych nocy</i>. (Nie ukrywam, że zima >>> lato). Ostatnio bardzo pochwaliłem Hante. z Francji za świetny album około-post-punkowy, a teraz spodobała mi się Barbara Lipińska z jej znajomymi. Na moc debiutanckiego wydawnictwa Baṣnii przemawia przede wszystkim świetny basista (Łukasz Zaorski-Sikora), którego partie porządnie napędzają całą muzykę. Bas jest zresztą traktowany przez naukowców jako <a href="https://innpoland.pl/136683,prawdziwa-gwiazda-blaka-sie-w-tle-to-juz-naukowo-potwierdzone-najwazniejszym-muzykiem-w-kazdym-zespole-jest-basista">najważniejszy instrument w odbiorze muzyki</a> i tutaj się to sprawdza. Dobrym tutaj dowodem jest na to stonowany, atrakcyjny "I Feel the Void" albo kosmiczny "I'll Be Waiting for You". "And the Audience Is Watching the Show" oraz "This Love Is Dangerous" suną płynniej i bardziej świeżo niż dziwactwa od Idles, Shame, Shopping i innych, nieszczęśliwie licznych, zespołów post-punkowych ze słabymi / przeciętnymi wokalistami. Zresztą również pod względem wokalu "No Falling Stars and No Wishes" jest wysoko powyżej gatunkowej przeciętnej. Oczywiście śpiew, podobnie jak muzyka na albumie, inspirowany jest też dream-popem, ale nie jest zakrywany żadnymi rozmazaniami albo czymkolwiek tam (uciążliwy nawyk wokalistów shoegaze'owych, również lubujących się w dream-popie). Śpiewając, Barbara Lipińska dąży dzielnie i sprawnie do czystości, co cieszy. Czy coś jeszcze? Tak, jeśli jesteś audiofilem, to powinieneś pokochać tę szarą-w-dobrym-znaczeniu produkcję (Waldemar Sorychta - czytam, że ma on duże doświadczenie).<br />
<br />
Aha, jeszcze ta zniewalająca trąbka w paru ostatnich ścieżkach.<br />
<br />
8,8 Baṣnia "No Falling Stars and No Wishes" [Alchera Visions 2019, post-punk / dream-pop]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=4017873805/size=large/bgcol=333333/linkcol=ffffff/transparent=true/" style="border: 0; height: 786px; width: 350px;"><a href="https://basnia.bandcamp.com/album/no-falling-stars-and-no-wishes">No Falling Stars And No Wishes by baṣnia</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-49954069007468549772019-05-30T02:32:00.000+02:002019-05-30T02:33:57.009+02:00Janusz Jurga "Hypnowald"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a2275335343_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a2275335343_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
I oto kolejna tegoroczna polska płyta idealnie pode mnie. To miłe znać w krajowym środowisku twórców, których muzyka mogłaby spełniać moje marzenia co do usłyszenia możliwie doskonałej reprezentacji gatunków. Są Rosk (heavy metal), Bałtyk (slowcore), Pchła (mroczny folk), a teraz Janusz Jurga od ambient techno. W ostatnich czasach zainteresowałem się bardziej ambientową odmianą techno za sprawą muzyki w radio i starałem się szukać więcej na własną rękę. Blisko były projekty <a href="https://earthensea.bandcamp.com/album/an-act-of-love">Earthen Sea</a> i <a href="https://www.youtube.com/watch?v=8vWxo71wvn8">NTHNG</a> w 2017, później zauważyłem <a href="https://iliantape.bandcamp.com/album/itlp04-skee-mask-compro">Skee Mask</a> i gruziński <a href="https://organicanalogue.bandcamp.com/album/ostati-2">HVL</a>, ale dopiero teraz czuję się naprawdę najedzony. Padły słowa ambient techno, więc skojarzenia i wyobrażenia już mamy. Natomiast w przeciwieństwie do pozostałych zainteresowanych nie przypisuję sobie w myślach tytułowego lasu do "Hypnowaldu". Do lasu chodzę rzadko, a jeśli już, to kiedy jest słonecznie. Słysząc pasaże Jurgi, widzę za to kojącą dla oczu mżawkę, szarojasne pochmurne niebo pasujące idealnie do zielonych, liściastych drzew. Muzyka na "Hypnowaldzie" jest raczej mroźna niż słoneczna, więc nie wiem, czy sam puściłbym ją, będąc w lesie. Wciąż, album Janusza Jurgi przydaje się w innych okolicznościach: na noc, na jazdę pociągiem / samochodem, może też do kąpieli. Dających możliwość na ukojenie, tak samo jak spacer w lesie (o ile umie się samemu jeździć samochodem). Treść z uwagi na gatunek nie jest na tyle dynamiczna, żeby wchodzić w nią szczegółowo; niemniej, pojawia się tam wiele atrakcyjnych mniejszych melodyjek (druga połowa ścieżek pierwszej i trzeciej), a i nie należy ignorować transowości. Fani gatunku już się zdążyli przyzwyczaić do takiej płynności, ale wciąż mogą być wyjątkowo zachwyceni tym, jak barwnie został udekorowany "Hypnowald". Może i mówię za siebie, ale prawie nie widziałem negatywnych głosów na temat tego wydawnictwa. Polski The Field? "<a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2018/03/recenzje-mae-odc-10.html">Duchy Rogowca</a>" też przykuły uwagę...<br />
<br />
9,3 Janusz Jurga "Hypnowald" [Opus Elefantum Collective 2019, minimal techno / ambient techno]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1226159798/size=large/bgcol=333333/linkcol=4ec5ec/transparent=true/" style="border: 0; height: 588px; width: 350px;"><a href="https://januszjurga.bandcamp.com/album/hypnowald">HYPNOWALD by Janusz Jurga</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-52934142114862084972019-04-27T00:44:00.001+02:002019-04-27T00:44:50.173+02:00Non Violent Communication "Obserwacje"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKK6PCvyECigSAN3wSvkYdbfDP5zYWjuPihdmKBnPV2gtTPDWZ9OuO1_JVLlhIxncR_a2aN_WV1i1LbqvpdxHgLh0puQMwvYKOgl5nFFKkN7APzvkupVxyItMbHsfuWYzeHLA_ku12sPo3/s1600/nvc.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="458" data-original-width="458" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKK6PCvyECigSAN3wSvkYdbfDP5zYWjuPihdmKBnPV2gtTPDWZ9OuO1_JVLlhIxncR_a2aN_WV1i1LbqvpdxHgLh0puQMwvYKOgl5nFFKkN7APzvkupVxyItMbHsfuWYzeHLA_ku12sPo3/s400/nvc.jpg" width="400" /></a></div>
<span id="goog_638317420"></span><span id="goog_638317421"></span><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Wracając do <a href="https://przepelnionestojaki.blogspot.com/2019/04/cisnienie-jazzart-underground.html">Ciśnienia</a> - czy Minimalizm™ przynależy do jakiegoś konkretnego gatunku? Wszyscy wykonawcy tworzący ten nurt nie bardzo zamierzali chyba sobie wybrać jeden (no dobra, byli i ci co bardziej <a href="https://przepelnionestojaki.blogspot.com/2017/03/krolestwo-cwiczenia-repetytywne.html">konsekwentni</a>). Raz rockowo, raz jazzowo, raz elektronicznie, raz folkowo, często wszystko w przeciągu jednej płyty; niby zdefiniowano style łączące gatunki, ale przeważnie parami, a wszystko? Istnieje co prawda <i>minimal music</i>, lecz to określenie twórczości muzyków akademickich balansującej po granicy modern classical lub potocznie minimal techno. Choć może to pierwsze to klasyczny odpowiednik Minimalizmu™.<br />
<br />
Słuchając "Obserwacji", miałem nieraz skojarzenia z "Tranz III: Ucisk / Uścisk" z "<a href="https://przepelnionestojaki.blogspot.com/2017/10/so-slow-3t.html">3T</a>" So Slow - ścieżką, której słuchałem od czasu poznania bardzo często i która mi się w zasadzie jeszcze nie przejadła. "Obserwacje" to warsztatowo saksofon, perkusja oraz zlewające się trochę w jedno bas i drony; w "Tranzu III" też odbywał się pokaz saksu na tle pozostałych. Kiedy przeczytałem, kto tworzy Non Violent Communication, nie byłem zdziwiony tym, że właśnie panowie z So Slow i Merkabah. Mówiłem wtedy coś o kolaboracjach?<br />
<br />
"Obserwacje" są cztery i oczywiście 10-minutowe, co w zasadzie jest już standardem i nie powinno być uznawane za muzykę długą. Jak już wcześniej napisano, bas i drony są tutaj spojone ze sobą i współtworzą mroczne, chłodne tło pod dość szybkie hulanki saksofonu i perkusji. Wystawienie tego dęciaka w takich warunkach sugeruje opowiadanie o jakimś strachu - dźwięki, wbrew bardzo przyjemnej płynności ich wydobycia, są lekko chaotyczne i mogą wyrażać niepewność oraz rozdrażnienie. Skojarzeniami filmowymi nie będę rzucał, bo czuję się już uprzedzony przez kogo innego, ale można jak najbardziej powiązać styl Non Violent Conmunication z jakimiś starymi, niemymi produkcjami. Po namyśle dochodzę do wniosku, że gdzieś by pasowało.<br />
<br />
Małą wadą "Obserwacji" jest jednak pewna niekonkretność. Oczywiście sam przepis na granie się zdecydowanie sprawdza (to znaczy musiał, ale i tak patrz "Lubaczówka"), natomiast gra zespołu jest trochę losowa i czasami wydaje się przesadnie pędzić. Trafne powinno być zestawienie Non Violent Communication z "JazzArt Underground" Ciśnienia jako przeciwieństw. Tamten album był głośny, konkretny i chwytliwy, wówczas gdy "Obserwacje" wydają się ciche, niejednostajne i mało chwytliwe. To ostatnie nieco utrudnia odbiór, pod tym oczywistym względem, że trudniej zapamiętać i nie jest to muzyka dla głowy (czytaj: nie skopiowali "Tranz III"). W zamian jednak chce się do tego wracać, gdyby zaszła potrzeba utrwalić sobie te ścieżki, a charakter muzyki nawet na to zezwala.<br />
<br />
7,8 Non Violent Communication "Obserwacje" [Audio Cave 2019, acid jazz / rock eksperymentalny]<br />
<br />
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify:album:7BDN9W6gcW38WnquYlOVDE" width="300"></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-80123430581567603832019-04-25T01:55:00.000+02:002019-04-27T00:45:20.274+02:00Ciśnienie "JazzArt Underground"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a0365561769_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a0365561769_10.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
Nasz Minimalizm™ się nie skończy(ł). Dzisiaj to o nim najfajniej się mówi i najbardziej warto mówić. Ile zespołów go uprawiających pieściło uszy w ostatnich latach? Z pamięci wymieniając: Lotto, ARRM, Królestwo, LAM, późny So Slow (czyli bezdusznie fantastyczny "3T"), BNNT, Stara Rzeka, Lonker See, Innercity Ensemble, Obiekty, Zebry a Mit, Kristen, późny 3moonboys, nie mówiąc o licznych współpracach pomiędzy członkami wymienionych grup (zauważcie, że dwa razy napisałem późny, co potwierdza aktualność). Masa. To granie nie może się nie udać - jest oszczędne, więc zasobów nie wyczerpie, a tym, co nie potrafiliby, pewnie skończyłaby się szybko cierpliwość, dlatego zostają tylko dobre dźwięki. Śmiem twierdzić, że w następnej dekadzie to będzie ważniejszy nurt w polskiej muzyce niż alternatywne duety elektropopowe spod schematu pani piosenkarka i pan producent. Teraz witamy na scenie katowickie Ciśnienie - następny zespół grający Minimalizm™.<br />
<br />
"JazzArt Underground" jest zasadniczo albumem koncertowym - nagrania zostały zrealizowane w czasie koncertów na Katowice JazzArt Festivalu i w Music Hub Katowice. Pierwsze dwie kompozycje zostały <a href="https://cisnienie.bandcamp.com/album/live-session-no-1">wydane</a> jeszcze w 2017, ostatnia (w tej samej wersji, czyli pierwsze wykonanie live) <a href="https://cisnienie.bandcamp.com/track/ego">wisiała</a> na Bandcampie samodzielnie od roku, a premierowa jest ta trzecia. Czym wyróżniają się wykonawcy? W ich składzie nie ma gitary elektrycznej. Jej dźwięki są imitowane przede wszystkim przez skrzypce, a także do pewnego stopnia przez odpowiednio przesterowaną gitarę basową. Nie znając składu, można się lekko nabrać, a jednak Maciejowi Klichowi bardzo dobrze wyszło samo nowatorskie potraktowanie skrzypiec jak gitary. Jego instrument może zostać nowym sposobem na dalszy rozwój stylu...<br />
<br />
Same kompozycje, jak na Minimalizm™ przystało, są spokojnie rozwijane i oparte w dużej mierze na pętlach, a tym razem same pętle brzmią dość masywnie. Agresywne, często gwałtowne, głośne, ale dzięki prawidłowemu wprowadzeniu nie straszą i dają się wsiąknąć. Znajomy z <a href="https://halasyimelodie.wordpress.com/2019/02/26/cisnienie-jazzart-underground-2019/">Hałasów i Melodii</a> sugerował apokalipsę i uczucie katastrofy, z czym nie mogę się jeszcze osobiście zgodzić - mimo całej tej bezpośredniości nie jest to muzyka aż tak zastraszająca. Raz słuchałem "JazzArt Undergroundu" w stanie lekkiej senności i album mnie niespecjalnie wybudzał, gdy przysypiałem. (Przy czym nigdy nie oskarżam głośnego grania o usypianie mnie, zwłaszcza takiego. To ja źle śpię.) Co zabawne, mimo śladowych wokali (w tym sensie, że są zanotowane w creditsach, a ich nie słyszę), w każdym utworze oprócz czwartego da się wyróżnić coś na kształt refrenu, co czyni ścieżki atrakcyjnymi. Ostatnie na grajliście "Ego" jest inne pod tym względem, że brzmi jak jedna długa strefa zaczepienia. Radosny, pogodny zamykacz jest jednocześnie najbardziej konsekwentnie rozwijany i paradoksalnie zostaje w ten sposób najlepszym punktem płyty.<br />
<br />
Przy tym metalicznym jazz rocku przypomina mi się... twórczość Lecha Janerki. On też ma tendencje do długich, chłodnych, a zajmujących kompozycji, choćby "Ta zabawa nie jest dla dziewczynek", "Dobranoc", "Strzeż się tych miejsc" z Klausem Mitffochem, wreszcie "Pieśń mijających się wielorybów" - najlepszy utwór w historii polskiej muzyki. Ponadto zawsze mu towarzyszy żona, grająca na wiolonczeli, do czego swoimi skrzypcami przybliżają się panowie z Ciśnienia. "JazzArt Underground" można śmiało uznać jako odsłonę Minimalizmu™, którą Janerka mógłby tworzyć.<br />
<br />
9,2 Ciśnienie "JazzArt Underground" [wydanie własne 2019, rock eksperymentalny / post rock / jazz rock]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1696123640/size=large/bgcol=333333/linkcol=ffffff/transparent=true/" style="border: 0; height: 588px; width: 350px;"><a href="http://cisnienie.bandcamp.com/album/jazzart-underground">JazzArt Underground by Ciśnienie</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-78511417751623276972019-03-31T01:27:00.000+01:002019-03-31T01:27:28.847+01:00Leśniewski / Nowacki "Ślęża"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a0162977180_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a0162977180_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<i>Wersja dla prasy pod laików:</i><br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">"Ślęża" to dzieło nagrane przez dwóch polskich muzyków ze środowiska alternatywnego, zafascynowanych eksperymentami w obrębie muzyki elektronicznej i psychodelicznej. Minialbum trwa niecałe 14 minut i charakteryzuje się bardzo dziwnym, ciężkostrawnym brzmieniem. Bartosz Leśniewski i Maciej Nowacki wykorzystują gitary w taki sposób, żeby wykrzesać z nich możliwie mroczne dźwięki, co pewien czas dodatkowo wydając z siebie samych dziwne mruczenia i wrzaski. W rezultacie wychodzi muzyka bardzo koneserska - z uwagi na swoją stylistyczną jednorodność przeznaczona przede wszystkim dla co bardziej opornych słuchaczy.</span></blockquote>
<br />
<i>Wersja dla znawców:</i><br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">14 minut improwizowanego noise'u zmiksowanego z post-rockową fakturą i drone'ową wrażliwością. Niekonwencjonalne wykorzystanie gitar elektrycznych dodaje epce niekoniecznie wiele oryginalności w brzmieniu, lecz na szczęście samo wykonanie stoi na przyzwoitym poziomie i daleko mu do banału. Wokale gitarzystów, stosowane przez nich po raz pierwszy w ramach współpracy artystycznej, nadają tej muzycznej mgle jeszcze więcej tajemniczości. Muzyka tła w dobrym znaczeniu, która zasługuje na prawidłowe wykorzystanie w codziennym życiu, na przykład do przećwiczenia koncentracji.</span></blockquote>
<br />
<i>Wersja prywatna:</i><br />
<br />
Szkoda, że poza działalnością w projekcie Obiekty panowie nie nagrywają utworów chwytliwych na miarę "<a href="https://obiekty.bandcamp.com/track/uber">Ubera</a>", najciekawszej ze wszystkich słuchanych przeze mnie rzeczy, które dotąd zrobili; a śledzę ich w miarę uważnie.<br />
<br />
7,3 Leśniewski / Nowacki "Ślęża" [wydanie własne 2019, noise / drone / post-rock]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3804575523/size=large/bgcol=333333/linkcol=ffffff/tracklist=false/transparent=true/" style="border: 0; height: 470px; width: 350px;"><a href="https://lesniewskinowacki.bandcamp.com/album/l-a-2">Ślęża by Leśniewski / Nowacki</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-29246724775618376952019-03-24T01:21:00.003+01:002019-03-24T01:21:46.877+01:00Hanako "Powiedz mi, że to przetrwasz"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a1876665131_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a1876665131_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Uff. Zanim się ten album ukazał, myślałem, że autorzy albumu nie wzbogacą mi życia, a marzyłem o tym, mając w pamięci fantastyczną debiutancką epkę z 2017 i że w takim gatunku trudno mnie zachwycić. Reszta ich twórczości (druga epka i dwa utwory dla pewnej <a href="https://marderschadendiy.bandcamp.com/album/in-the-apsis-1">składanki</a> niemieckiej) nie zrobiła na mnie podobnego wrażenia i miałem Hanako spisanych na zapomnienie (w sensie angielskiego "indifference"). W międzyczasie wokalistka, Bibi, nagrała i opublikowała bardzo ładny, lecz zupełnie inaczej brzmiący "The Love Essay", więc nie wiedziałem, czy wszyscy razem powtórzą poziom z zielonego minialbumu. I chyba jednak powtórzyli.<br />
<br />
Najlepiej muzykom z Hanako wychodzą utwory "apokaliptyczne", rozpędzające się ku końcowi i zyskujące wrażenie rozpadu, rozłożenia, rozwiązania na do widzenia. Szczęśliwie zespół to udowadnia nieraz: "Duszność", "Kurz", "Drzazgi" są właśnie w takim dokładnie stylu i porządnie dzięki temu porywają, a nie sposób odmówić im zwariowanym gitarom oraz skutecznej perkusji. Takie granie to zresztą najlepsza metoda na to, co chyba zakładała muzyka punkowa. "Nikt" zaczyna się w niewiele mówiącej manierze, ale z czasem się przesiada na tę <i>konkretną jednostajność</i> i wówczas chwyta. Co więcej, same riffy gitarowe chce się nucić - niejednokrotnie czynią one muzykę jeszcze bardziej atrakcyjną, nie tylko we wspomnianych rozkręconych ścieżkach, ale i choćby w "Sierści" czy "Planktonie".<br />
<br />
Nie przeszkadza próbowany już na "Liściach" drugi wokalista, mimo że jest on mniej ekspresyjny od Bibi i sprawdza się przede wszystkim na śpiewie (wówczas gdy koleżanka jednak porywa prawie całą sobą). Bardzo ciekawym smaczkiem są natomiast teksty po węgiersku w "Kurzu" i "Drzazgach", które Bibi śpiewa "od zawsze" (były też na jej solowych albumach i u Evvolves) i które nadają również muzyce Hanako dodatkowej ekscentryczności oraz introwertyzmu. Mimo paru trochę mniej istotnych ścieżek ("Echo", "Przetrwasz") "Powiedz mi, że to przetrwasz" to powrót zespołu do najwyższej formy, pokazujący, że mamy do czynienia z wyraźnie interesującą grupą, która się nie skończyła na debiucie.<br />
<br />
9,1 Hanako "Powiedz mi, że to przetrwasz" [Trzy Szóstki 2019, emo / screamo / hardcore punk]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=1985798726/size=large/bgcol=333333/linkcol=2ebd35/transparent=true/" style="border: 0; height: 753px; width: 350px;"><a href="https://trzyszostki.bandcamp.com/album/powiedz-mi-e-to-przetrwasz">Powiedz mi, że to przetrwasz by Hanako</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-90420749422435292682019-02-28T02:22:00.000+01:002019-02-28T02:22:19.571+01:00Hante. "Fierce"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a1285959007_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a1285959007_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
A już myślałem, że darkwave nigdy mnie nie przyciągnie. Że jest za zimny (a zima > lato, bo zima > komary i zima > poparzenia słoneczne), że na siłę nieprzystępny z tym pogłosem i często jednak monotonny, a wokaliści często brzmią podobnie jak <a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2018/12/idles-joy-as-act-of-resistance.html">Joe Talbot</a>, tylko śpiący. To znaczy, w Polsce mamy Hidden by Ivy, ale to tylko jeden przypadek, który sam by nie udowodnił, że jest na odwrót. A guzik. Francuska piosenkarka z tego nurtu popełniła album, który wszystkiemu temu wyżej zaprzecza. Z tym ostatnim to było akurat łatwe, bo kobiety mają inną barwę głosu i inne sposoby na śpiewanie. Niemniej do "Nobody's Watching" Hante zaprosiła jeszcze dwóch panów wokalistów, którzy się z nią świetnie zgrali. A w ogóle ten "Nobody's Watching" to jeden z wielu jasnych punktów "Fierce", spokojny, ale zdolny do hipnozy (jakkolwiek to słowo zostanie odebrane, nic osobiście nie gwarantuję), a mamy jeszcze "Serre-moi encore", "Moon Song", "Respect", "Waiting for a Hurricane", "Never Over", a przede wszystkim "Wild Animal", na albumie dostępny w aż dwóch wersjach (tak samo udanych). Mamy niby ciężką darkwave'ową produkcję i ostre bębny domyślnie oddające pasję, ale także dystans, melancholię, neurozę, energię; wszystko, czego taka muzyka by wymagała. Mimo że chwytliwość w kontekście takiego stylu brzmi niekoniecznie normalnie, to tutaj pasuje. Niektóre z wymienionych utworów w ostatnich dniach katowałem radośnie i bezrefleksyjnie, co jest niebezpieczną praktyką w słuchaniu muzyki w ogóle, a te i tak praktykę tę przetrwały.<br />
<br />
<i>Félicitations Hante., vous avez fait un album exceptionnel.</i> A reszcie proponuję podchwycić temat...<br />
<br />
9,2 Hante. "Fierce" [Metropolis / Synth Religion 2019, darkwave / synthpop]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=2685080180/size=large/bgcol=333333/linkcol=fe7eaf/transparent=true/" style="border: 0; height: 786px; width: 350px;"><a href="http://hante.bandcamp.com/album/fierce">FIERCE by Hante.</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-78745714023735066102019-02-14T23:50:00.000+01:002019-04-27T00:45:37.007+02:00Recenzje małe odc. 11<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3603893813_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3603893813_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
8,7 Segue "<a href="https://shop.silentseason.com/album/over-the-mountains">Over the Mountains</a>" [Silent Season 2016, dub techno / ambient techno]<br />
<i>Jedna z tych płyt, gdzie muzyka maluje obrazy samą sobą. "Over the Mountains" to energiczny, a zarazem nieśmiały dub techno ze znamionami Boards of Canada</i> [wtedy byłem chyba pod wpływem utworu "New Seeds"]<i>. Z tej muzyki na uszach odbiorcy powstają intrygujące pasaże.</i> Broni się!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a1822948362_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a1822948362_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
8,4 Micromelancolié "<a href="https://woundedknife.bandcamp.com/album/external-sources">External Sources</a>" [Wounded Knife 2016, field recording / drone]<br />
<i>Przypadkowe ścieżki są przez niego układane w sympatyczne i nieraz bardzo urokliwe kompozycje.</i> Co jest w sumie prawie codziennością w tym gatunku.<br />
<i><br /></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a0045130120_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a0045130120_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
8,9 Innercity Ensemble "<a href="https://instantclassic.bandcamp.com/album/iii">III</a>" [Instant Classic 2016, jazz awangardowy]<br />
<i>[...] nie mam skojarzeń z transem, ani tym bardziej Środkowym Wschodem. Ten album bardziej pasuje mi do jakiejś bezludnej wyspy lub dżungli. Jakoś tak, oby wokół były drzewa i rzeka.</i> Imprezowość utworu piątego i głębia szóstego, wow. Pamiętacie o nich? Powiedzcie, że tak...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a0017550483_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a0017550483_10.jpg" width="400" /></a></div>
9,1 Daniel Avery "<a href="https://open.spotify.com/album/2syqlm8l0ySdMTes50W5wB">DJ-Kicks</a>" [!K7 2016, ambient techno / minimal techno]<br />
Słuchając ostatnio, miałem wrażenie, że się dłuży, ale w tym lepszym sensie. <i>Jazda samochodem w lesie o północy, którą przecież wyróżnia jakiś urok, to najbliższe skojarzenie do tej muzyki i jednocześnie najlepsze okoliczności do jej poznawania, chociaż w zwykłej dyskotece też mogłaby się sprawdzić bez przeszkód. Ta sesja utworzona dla popularnej serii didżejskiej, sunąc przed siebie jak wariat, potrafi zamrozić krew w żyłach.</i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a4283432178_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a4283432178_10.jpg" width="400" /></a></div>
<i><br /></i>
8,8 Grupa Etyka Kurpina "<a href="https://pawlaczperski.bandcamp.com/album/wendy-ppt41">Wendy</a>" [Pawlacz Perski 2017, field recording]<br />
<i>BDTA była i pozostanie wpływową wytwórnią. To jest skąd indziej, ale słychać, czym inspirowane.</i> Mniej poukładane od "External Sources", ale porównajmy te cyferki...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a2103291446_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a2103291446_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
8,7 Hidden by Ivy "<a href="https://hiddenbyivy.bandcamp.com/album/beyond">Beyond</a>" [Alchera Visions 2017, new romantic / post punk / art pop / nowa fala]<br />
<i>Polski new romantic, skromny i złożony jednocześnie, a ponadto odświeżony i niearchaiczny.</i> Ostatni utwór cudowny.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3793334040_16.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3793334040_16.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
9,0 Pensjonat "<a href="https://pensjonat.bandcamp.com/album/lato-w-mie-cie">Lato w mieście</a>" [wydanie własne 2017, shoegaze / noise rock]<br />
<i>Drugie wydawnictwo shoegaze w 2017 z angażem Marcela Gawineckiego z Ugorów - po "<a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2017/04/recenzje-mae-odc-6.html">Wrześniu / Październiku</a>" Gołębi - zjada swojego poprzednika na śniadanie. Więcej przebojowości, więcej zabawy, więcej konkretów, a nawet wywrotowe końcówki dwóch ostatnich ścieżek, co również zasługuje na wyróżnienie.</i> Ja też rzadziej słuchałem ich drugiej epki, ale za to będę winić siebie, bo też jest dobra.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3115490482_16.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="700" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3115490482_16.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
8,9 Naphta / Braki "<a href="https://pawlaczperski.bandcamp.com/album/under-the-face-ppt39">Under the Face</a>" [Pawlacz Perski 2017, ambient / ambient drone]<br />
<i>O poziom bardziej wymagający i detaliczny Stanisław-Lem-core niż ostatnie dokonanie kolektywu Vysoké Čelo.</i> [wtedy oczywiście "Űrutazás"] Pierwsza połówka wysłużyła się najbardziej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a0316723489_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="350" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a0316723489_2.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
9,0 No Mercy for the Mind "<a href="https://nomercyforthemind77.bandcamp.com/album/void">Void</a>" [Depressive Illusions 2017, drone / ambient drone]<br />
<i>Niepokojące, bulgoczące, głębokie, zatrzymujące dźwięki. Elektronika, która wymaga zdystansowania.</i> Przyznam szczerze, że tylko raz odsłuchałem całości. To nie świadczy źle o albumie, to ja jestem wobec niego słaby.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<i>linki w nazwach płyt</i></div>
vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-44167388937072351052019-01-12T01:46:00.000+01:002019-01-12T01:48:36.071+01:00Lao Che "Wiedza o społeczeństwie"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://ecsmedia.pl/c/wiedza-o-spoleczenstwie-b-iext52178806.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://ecsmedia.pl/c/wiedza-o-spoleczenstwie-b-iext52178806.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<a name='more'></a><i><br /></i>
<i>Podejście 1, czyli masakra do rzęs</i><br />
<br />
Oto eksperyment, który planowałem od dawna i z niewiadomych mi przyczyn przeprowadzam go dopiero w tym momencie. Na pewno nie dlatego, że się wstydziłem, ale mogłaby to być dobra przyczyna, bo teraz nie ma bardziej problematycznego zespołu w Polsce. Eksperyment został wymyślony przeze mnie i polega na tym, żeby pięć razy odsłuchać i od razu zrecenzować ten album. Dlaczego akurat "Wiedza o społeczeństwie"? Zauważyłem, że muzycznie utwory Laosów są zaraźliwe, czy to w lepszym czy gorszym sensie i jednocześnie bardzo szybko mi się przejadają, a nie dotyczy to tylko przedostatniego albumu, ale i kilku starszych utworów, których miałem okazję zasmakować. Ponadto Dobaczewski ma jedną z najbardziej manierycznych barw głosów na polskim rynku muzycznym, która nieszczęśliwie nie ułatwia relacji z muzyką jego grupy - relacji podatnej zresztą na wszystko.<br />
<br />
Z pierwszego kontaktu, trudnego do zanotowania, jestem w stanie wywnioskować tyle, że "Nie raj" to słabsza wersja "Dance with Somebody" Mando Diao, przeboju już sprzed 10 lat o pamiętnym refrenie, mostku i teledysku.<br />
<br />
Mimo nie najgorszych (w tej chwili) patentów muzycznych, teksty wydają się dziwaczne, szczególnie "Liczba mnoga", "Szkolnictwo" czy "United Colors of Armagedon". Być może to przez ciągłe gry słowne - sam uwielbiam wymyślać nowe [w tym momencie autor wpada na pomysł opatrzenia recki własnymi], ale opieranie całej twórczości na nich jest trochę ekscentryczne, jeśli nie wysilone. Wciąż, muzyka na razie gra dobrze i tylko oczekiwać, czy moja recepcja tejże popadnie w tamten schemat, zwłaszcza jak na pseudo-avant (jak długo nie używałem tego słowa!) produkowany przez Emade (w ogóle w pierwszym utworze rapuje Fisz), chociaż przyprawiony fajnymi fletami. Najbardziej normalny utwór, mimo że na niektóre zareagowałem lepiej, to "Spółdzielnia", gdzie nie zaakcentowano chyba żadnych abstrakcji, a i muzyka leciutka.<br />
<br />
<i>Podejście 2, czyli mena(d)żeria</i><br />
<br />
Głos Spiętego rozbrzmiewał mi w głowie przez większość ostatniej doby. Nie jest to dla mnie zbyt przyjemne, nawet jeśli utwory z jego wokalem da się lubić. Przyznać powinienem, że gdy usłyszałem przypadkowo kawałek "Nie raju" po raz pierwszy (marzec 2018), to zgłupiałem chyba na resztę tamtego ranka. Sam utwór mógłbym lubić nawet bardziej - bo ta perkusja, bo refren tylko dwa razy, wreszcie pozytywne skojarzenia z "Hej chłopcze" Cool Kids of Death, poza Mando Diao.<br />
<br />
Nie zamierzam poza tym powtarzać każdego kolejnego testu wnioskami "jest tak jak było wczoraj [i wcześniej]". Teraz dopiero doszedłem do wniosku, że np. bas Rafała Boryckiego na tej płycie jest zbyt głęboki i przesadnie wyrazisty, albo np. "Kapitan Polska" ma fajne zakończenie.<br />
<br />
Jeszcze przed faktycznym rozpoczęciem tego projekciku dowiedziałem się, że Lao Che zajęli <a href="https://www.polskieradio.pl/9/340/Artykul/2238566,LP3-Lao-Che-zdominowalo-rok-2018?fbclid=IwAR2pA-KCaxQLiwCyEW-L2i6XMbnkt5UIkw0De-eHzmYTSbij5LAXYU2hNg0">dwa pierwsze miejsca w podsumowaniu roku 2018</a> Listy Przebojów Programu Trzeciego. Mogło być dużo gorzej, ale i tak jestem zadowolony, że przestałem słuchać tej listy, bo zaoszczędziłem sobie czasu, nudów, przejedzeń i jednak mocno zmieniłem horyzonty muzyczne. Z kolei czy ludzie słuchają tego jednak na poważnie i czy nie mają więcej fiksacji? Owszem, samo wyśmiewanie Listy może być nudne, ale ja jeszcze dwa lata temu próbowałem jej bronić jako słuchacz...<br />
<br />
Nie wiem, jak traktować "Szkolnictwo", gdyż z jednej strony taka gibka i słodka muzyka, ale temat... Wróci się. Albo "Liczba mnoga" i jej zakończenie, które ryzykownie popada w głupotę. Wspominałem już o tym?<br />
<br />
A swoją drogą Lao Che wydają mi się czasem słabszą wersją Króla. Raz <a href="http://www.porcys.com/review/pablopavo-i-ludziki-marginal/">widziałem</a> określenie na ich twórczość: "ch**-wie-core", co do którego dochodzę do wniosku, że to olewcze, acz sensowne nazwanie "crossoveru", który oficjalnie grają. Tak naprawdę jednak to jest <i>" Pop - Punk " poezją śpiewaną doprawion</i>. Czyli pseudo-avant.<br />
<br />
<i>Podejście 3, czyli Szloch Ness</i><br />
<br />
Jednym z moich fetyszy muzycznych jest słuchanie ech i wokali nagranych poprzez słuchawkę. W 99% przypadków to wystarczy, bym pokochał muzykę to wykorzystującą. <i>Laotańczycy</i> (nie mogłem się powstrzymać) zdołali swoją zmieścić w pozostałym 1% - choć nie wszystką swoją. Z kolei bas podobno najbardziej wpływa na postrzeganie muzyki przez przeciętnego słuchacza. Skoro tak, to pan Rafał Borycki powinien więcej grać legato.<br />
<br />
Czasami mam wrażenie, że Lao Che to ekscentryczny Myslovitz, a czasami, że Kult dla nastolatków... Zaś Hubert Dobaczewski, nieważne jak będzie kombinować ze swoją manierą śpiewania, nie wyzbędzie się jej. Dalej jednak lepsze to niż <a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2018/12/idles-joy-as-act-of-resistance.html">ryczenie Joe Talbota</a>!<br />
<br />
<br />
<ul>
<li>W środku "Liczby mnogiej" jest ciekawie, lecz ta końcówka potem, no, okazuje się niedobra.</li>
<li>W "Polaku, Rusku i Niemcu" pierwotnie słyszałem Chrystusa bluesa...</li>
<li>"Nie raj" coraz bardziej ulega mojej jednoznacznej ocenie.</li>
<li>(<u>niebezpieczna opinia</u>) Dlaczego eksperymenty na reggae ("Sen á la tren") bywają jednak spoko?</li>
<li>"Szkolnictwo" jest wyjątkowo dobre muzycznie - co prawda ściera się lekko z tekstem, ale powoli coraz mniej.</li>
</ul>
<br />
<br />
<i>Podejście 4, czyli marsz żałosny</i><br />
<br />
Za każdym razem słucham "Wiedzy o społeczeństwie" w inny sposób: z telefonu, z bluetootha, ze słuchawek dousznych, z nausznych, z komputera. To służy do odebrania muzyki z różnych perspektyw i ewentualnego spostrzeżenia, czy wpływają one na jej odbiór. Poskutkowało, bo teraz z powrotem dotarło do mnie, jak błahy jest tekst refrenu "United Colors of Armagedon", a muzycznie to dobra rzecz...<br />
<br />
Analiza "Nie raju":<br />
+ wstęp z gwizdaniem<br />
+ perkusja w zwrotce<br />
+ flet, czy jakikolwiek tam instrument dmuchany<br />
+ tempo "Hej chłopcze" i wpływ "Dance with Somebody"<br />
+ gitara w chorusie...<br />
− ...i tekst tamże<br />
− niezaangażowany wokal, tutaj bardzo doskwierający<br />
− "nie raj macht fraj", dlaczego ludzie nie czepiają się tego aż tak jak Nosowskiej śpiewającej o Nagasaki?<br />
− zbyt ezoteryczne zakończenie<br />
<br />
W ogóle, tamtym razem mówiłem o echach i słuchawkach - flet działa na mnie tak samo, ale jeszcze lepiej.<br />
<br />
"Dawaj bliżej Boga", eee? I czy te gry słowne i nawiązania do starej kultury mają mnie bawić? Bo nie wiem, czy dają radę. Czy nie wystarczy słownik frazeologizmów (i ew. rymów, może też wena i motywacja) do tworzenia podobnych rzeczy samemu?<br />
<br />
Jeszcze głupsza teza: Lao Che jest polskim 30 Seconds to Mars. Nie wierzycie? Przecież obydwa zespoły mają tak samo "elitarną" fanbazę, "abstrakcyjne" teksty (na swój sposób), wątpliwą muzykę i podejrzaną alternatywność (30StM ostatnie już porzucili, ale chodzi o poprzednie nagrania). Aha, no i ich najnowsze albumy okazują się dużo bardziej <a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2018/11/30-seconds-to-mars-america.html">przyzwoite</a>, niż się spodziewałem.<br />
<br />
"Wiedza o społeczeństwie" ma jedną, bardzo ważną zaletę - w żadnym momencie nie wywołuje skojarzeń z dwoma bardzo niedobrymi (za pierwszym razem wydawały mi się poprawne...) singlami ze swojego poprzednika, przez które na cały zespół patrzę tak ironicznie. Cztery odsłuchy, a czegoś takiego na szczęście nie doświadczyłem. Nawet jeśli słychać jakieś współdzielone wady.<br />
<br />
<i>Podejście 5, czyli Polska gola! Gola, bo sie nie ubrala</i><br />
<br />
To już ostatni raz. Pisanie na bieżąco o "Wiedzy o społeczeństwie" sprawiło mi pewną frajdę - niewykluczone, że większą niż samo słuchanie. Za każdym razem oceniałem ten album niezależnie od poprzedniego podejścia, próbując o obserwacjach z tamtego zapomnieć. To wszystko potem składa mi się nawet w analizę, czy coś mi się przejadło (btw, jest taki zespół Jazzombie, którego wokalistą jest Spięty, miał płytę pt. "Erotyki", z której "Dziewiąta" i "Pies" początkowo mi się bardzo podobały, ale tylko <i>początkowo</i>).<br />
<br />
Ale hej, czy te ciche, mówione wtrącenia ("United Colors of Armagedon", "Sen á la tren", "Nie raj" - o, ciągle jeszcze się trochę czepiam) są komuś potrzebne? Nie każdy je zauważy, nie lepiej było tamte kwestie wyraźniej podkreślić?<br />
<br />
Cofam to, co pamiętam, że mówiłem w złym tonie o "United Colors of Armagedon". I dopiero teraz usłyszałem "Bogowie, honory, ojczyzny" na ścieżce numer 5. Słuchanie przez duże słuchawki, w których przeprowadzam to podejście, pozwala chyba dostrzec [i docenić] najwięcej. Aczkolwiek, panie Emade, drugim Noonem mimo wszystko jeszcze pan nie jest.<br />
<br />
Werdykt: "Wiedza o społeczeństwie" jest albumem poprawnym. Co dziwne, nie spodobał się moim dobrym znajomym ze środowiska, którzy Lao Che znają lepiej ode mnie. Moim zdaniem jest zaś dziełem lepszym od poprzednika (o którym tylko dzięki tamtejszej ścieżce numer 4 potrafię myśleć na trzeźwo), typowo <i>laotańskim</i>, z momentami lepszymi i gorszymi, ale przy odpowiednim dawkowaniu bardzo znośnym. Nie przewiduję, że będę do niego wracał, jestem natomiast zadowolony, że jeśli raz na jakiś czas mnie dopadnie, to nieagresywnie.<br />
<br />
6,4 Lao Che "Wiedza o społeczeństwie" [Mystic 2018, pop rock / rock elektroniczny / rock alternatywny]<br />
<br />
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify:album:43QTvgTdaXZUrAlJ9C6neV" width="300"></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-19822392022685385862018-12-28T01:50:00.000+01:002018-12-28T01:52:22.905+01:00Idles "Joy as an Act of Resistance"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a2336397456_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a2336397456_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<i>For the last time, we're <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Idles_(band)#Musical_style">not</a> a f***ing punk band</i>. Aha, spoko.<br />
<br />
Słaby wokalista. Musiałem to wreszcie powiedzieć. W tym roku zapoznałem się z niektórymi płytami post-punkowymi i jestem już przyzwyczajony, że taka muzyka wymaga nie tylko bezpośrednich kompozycji i brzmienia, ale i podobnej maniery śpiewania. Dotychczas starałem się to ignorować, gdyż sam lubię nagrania polskiego Negatywu, którego wokalista był często krytykowany za barwę głosu, ale na to nic nie poradzę, tę po prostu lubię. Teraz już jestem tą post-punkową manierą trochę zmęczony i nie potrafię ignorować piosenkarzy, którzy na tle dobrej, chwytliwej muzyki wykrzykują swoje frazy na granicy zblazowania z dość brzydkim efektem per se. Niektórzy mogą tak robić, bo mają predyspozycje. Inni są <i>słabi</i> i przez nich po prostu nie chce się słuchać regularnie całości. Na korzyść Idles przemawiają przede wszystkim bas i perkusja, co jest o tyle zbawienne, że to podobno kluczowe instrumenty dla gatunku. Joe Talbot natomiast nie potrafi śpiewać i powinien albo zmienić styl śpiewania (eksperymenty mile widziane, zawsze), albo zacząć pisać teksty innym piosenkarzom (jakichś przyjaciół w branży ma), które podobno są takie ważne, ale przez jego ryki nie mogę tego potwierdzić bez sprawdzania stron z tekstami utworów. Inaczej Idles przestaną mi się podobać.<br />
<br />
Poniższa ocena jest wystawiona sprawiedliwie, z myślą o sekcji rytmicznej ("Samaritans", "June", dwa utwory przebrane za wspólną ścieżkę pt. "Colossus"). Czym jednak na pierwszy rzut ucha ten zespół może się wyróżniać? Widocznie swojej nieznajomości "Brutalism" nie muszę żałować.<br />
<br />
6,8 Idles "Joy as an Act of Resistance" [Partisan 2018, <strike>punk rock /</strike> post punk / noise rock]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3436968866/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/transparent=true/" style="border: 0; height: 786px; width: 350px;"><a href="https://idlesband.bandcamp.com/album/joy-as-an-act-of-resistance">Joy as an Act of Resistance. by IDLES</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-85319352203456992462018-12-23T00:32:00.001+01:002018-12-23T00:32:46.326+01:00The Field "Infinite Moment"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a3918430137_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a3918430137_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Moje ulubione wydawnictwo Axela Willnera to "<a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2016/11/the-field-follower.html">The Follower</a>" z 2016 roku, a więc to przedostatnie. Chcąc nie chcąc, świeższy album "Infinite Monent" najchętniej bym opisał porównaniem z poprzednikiem w podejściu do materiału. A ów poprzednik najbardziej spodobał mi się za coś, co kiedyś w głupi sposób określiłem jako pół-anemiczność, wówczas gdy istniało lepsze określenie - amnezyjność. Dalej natomiast trudno to określić dokładnymi słowami i chciałoby uciekać się w opisy sytuacji. W każdym razie chodzi o to, że muzyka nie brzmi zbyt energicznie, nie wnosi jakiejś radości od siebie, czy formą czy treścią, jest wręcz prawie jednostajna, a jednocześnie przyciąga uwagę i to zanim się rozkręci. Praktycznie wszystko na "The Follower" zadziałało za sprawą tej amnezyjności i niekoniecznie należy <a href="http://screenagers.pl/index.php?service=albums&action=show&id=2755">mówić</a> o wyczerpaniu formy, wtedy bowiem będącej w użytku od 9 lat (licząc od przewrotnego debiutu pt. "From Here We Go Sublime"). Niespodziewanie tamte dźwięki stworzyły nieprzygnębiający, szczery mrok.<br />
<br />
Na "Infinite Moment" mimo równie czarnej okładki jest więcej światła, przez co muzyka może wydawać się płytsza. Względem "Followera" jest to wada, ponieważ od tej muzyki należałoby wymagać jakichś nowych wizji i pomysłów, ale <i>kropla drąży skałę</i>. W związku z tym należy się jednak na nic nie nastawiać i pozwolić muzyce popłynąć, a(ż) wreszcie nie da się jej oprzeć. Akurat "Made of Steel. Made of Stone" i (singlowy - nie ma jak dobra promocja) "Who Goes There" działają już od razu, ale już utwór tytułowy to inna historia. Początkowo raczej nie chciałem do niego wracać, momentami miałem wrażenie, że go przeprodukowano. A później, słuchając samemu w pokoju, wstałem tańczyć do tego zamykacza zanim się obejrzałem. I w taki sposób wsiąkła mi już całość. Mając świadomość, że wielu słuchaczy woli równie dobrze "Infinite Moment" od "The Follower", mógłbym poradzić podejść w ten sam sposób do albumu z 2016. A ponieważ w takiej muzyce jest ogółem niewiele czynników pierwszych, to pozwolę sobie teraz powtórzyć głupi żart sprzed dwóch lat...<br />
<br />
szósta udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana pła udana płyta z rzęrzęrzęrzęrzęrzęrzęrzęrzęrzęrzęrzędu<br />
<br />
PS Jednak wyróżnię jeden mały <i>moment</i> - w środku "Divide Now" pojawia się drum'n'bassowa perkusja, która doskonale łączy wyraźnie połówkową całość. A jakby tak z tego zrobić kiedyś pętlę? Taki, no, prawdziwy <i>infinite moment</i>.<br />
<br />
8,5 The Field "Infinite Moment" [Kompakt 2018, ambient techno]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=3031646034/size=large/bgcol=333333/linkcol=e32c14/transparent=true/" style="border: 0; height: 654px; width: 350px;"><a href="https://thefield.bandcamp.com/album/infinite-moment">Infinite Moment by The Field</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-53559992704862901942018-12-09T01:05:00.002+01:002018-12-09T01:05:37.607+01:00Neil Milton "Singing as You Leave"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a1803260290_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="400" src="https://f4.bcbits.com/img/a1803260290_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Mimo swojej bardzo dobrej (tak sądzę) znajomości angielskiego, od zawsze miałem problem ze zrozumieniem słów utworów. Czytając wypisane liryki, wszystko dobrze rozumiem, ale treść rozmywa mi się w bezpośrednim słuchaniu - równie ważnym w komunikacji. Zastanawiam się, czy to przez to, że wiele takich utworów poznawałem jako dziecko i często je dalej odbieram tak, jak mi się wtedy przyjęło, czy może przez różne akcenty, nie wszystkie równie zrozumiałe. Jeśli jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by zrozumieć słowa, ale nie wychodzi nawet mimo skupienia, to przyczyną mogłoby być to, że jeszcze nie łapiąc dobrze języka, nauczyłem się oceniać muzykę według kompozycji i aranżacji. Kolejny dość osobisty problem, ale ostatnio mnie po prostu jakby przykłuł.<br />
<br />
Słuchałem minialbumu "Singing as You Leave" autorstwa Neila Miltona - muzyka szkockiego mieszkającego w Warszawie, założyciela wytwórni Too Many Fireworks (wydającej albumy m.in. Päfgens, VLMV czy <a href="https://przepelnionestojaki.blogspot.com/2016/09/mateusz-franczak-long-story-short.html">mojego</a> <a href="https://przepelnionestojaki.blogspot.com/2018/05/mateusz-franczak-night-night.html">ulubieńca</a>) - i pierwsze, co było słychać, to pięć ścieżek bardzo przyjemnej indierockowej muzyki. Następnie natrafiłem na <a href="http://fyh.com.pl/czynniki_pierwsze/neil-milton-singing-as-you-leave-e%E2%80%8B-%E2%80%8Bp/">artykuł</a>, gdzie autor opowiedział o płycie i tekstach tam zawartych. Chociaż niektóre okazały się dość codzienne, to zaciekawił mnie przypadek utworu tytułowego. Przecież jest on o Brexicie i podobnych zjawiskach, a Brexit był naprawdę szeroko dyskutowany i w ogóle kontrowersyjny. Czyli?<br />
<br />
Być może ten tekst nie brzmi wystarczająco bezpośrednio, ale jeżeli cały utwór został tak ładnie skomponowany, że nie czuć od razu tego, co autor przekazał, to bardzo dobrze. Udało mu się bowiem nie przygnieść nieprzyjemnym tematem i podejść do niego na spokojnie, a dzięki temu powstała żywa i prawie radosna ścieżka z chwytliwą, rozkręconą gitarą w refrenie, a ponadto pozbawiona patosu mimo wstępu jak z udawanego alternatywnego rocka. Podobnie na tej epce dzieje się w "Local Fan", który podejmuje temat futbolowy, a więc z dziedziny, która mnie nigdy nie interesowała. Powinienem być więc zupełnie obok, lecz temat jest przystępnie podany głównie dzięki basowi i ksylofonowi. Na całej płycie znajdują się takie smaczki - tutaj tempo 3/4, tam kojące skrzypce, gdzie indziej niebanalny blues - a ogółem brak jakiegokolwiek napięcia i strachu, znowu wbrew temu, co mówi twórca we wspomnianym artykule. Neil Milton deklarował, że jest tu nie najwięcej nadziei, ale to nie oznacza od razu przygnębienia. Dzięki temu za to "Singing as You Leave" bez problemu trafi do każdego, kto się zainteresuje - czy poprzez teksty, czy muzykę. Moim zdaniem, to naprawdę dość wartościowe...<br />
<br />
8,5 Neil Milton "Singing as You Leave" [Too Many Fireworks 2018, indie rock / indie pop]<br />
<br />
<iframe seamless="" src="https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=2358070945/size=large/bgcol=333333/linkcol=e32c14/transparent=true/" style="border: 0; height: 621px; width: 350px;"><a href="https://toomanyfireworks.bandcamp.com/album/singing-as-you-leave-e-p">Singing As You Leave E.P. by Neil Milton</a></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-80424766408914109632018-11-25T01:17:00.000+01:002018-11-25T01:17:01.252+01:00Traces to Nowhere "Up to the Sun"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://f4.bcbits.com/img/a2607852095_10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="753" data-original-width="800" height="376" src="https://f4.bcbits.com/img/a2607852095_10.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Mrok. Strach. Ciemność. Smutek. Agresja. Depresja. Rozpacz. Zaduma. Melancholia. Niepokój. Dziękuję, do widzenia.<br />
<br />
I od razu witam ponownie.<br />
<br />
Po przeczytaniu dość wielu recenzji płyt z wykorzystaniem tych wyżej wymienionych i do nich podobnych określeń i epitetów, nie mam za bardzo ochoty mówić za ich pomocą o tym, co tu. Do wszystkiego łatwo dojrzeć, przyzwyczaić się, wyrosnąć. Dojść do punktu, gdzie to nie robi na ciebie wrażenia. Być może nawet próbować to wiązać z nudą, sztucznością i Comą (dwuznaczność zamierzona). Chyba, że gatunek, który się tym posługuje, wykorzystuje atrakcyjne brzmienia i motywy. Zgrupuję to pod niezadowolenie. Niezadowolenie pozwala nieraz na sięgnięcie po inne... [ok, proszę, nie skopiuj tych <a href="http://www.porcys.com/article/25-najlepszych-utworow-aphex-twina/">kolesi</a>, niedawno jadłeś w <a href="http://www.substanceonly.net/knajpy-2015">Bobby Burgerze</a>!] ...no dobra, wiadomo, co mam na myśli, a to coś jest inne, niż gdy niczym się nie przejmujemy, a rezultaty mogą kopnąć wyobraźnię słuchacza i połączyć się z nim bez względu na jego stopień zadowolenia.<br />
<br />
Najwyraźniej albo mam za dużą słabość do tego stylu, albo za mało go słuchałem, albo Traces to Nowhere naprawdę dali radę. To ostatnie jest możliwe, bo w roku 2017 trochę nawet próbowałem znaleźć drugi taki album jak "<a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2017/02/rosk-miasma.html">Miasma</a>" zespołu Rosk, który do dzisiaj wywołuje ciarki. Tak jakoś wyszło, że nie do końca się udało, co pozwoliło mi stosownie traktować płytę roku 2017. Co więcej, w wypadku obu grup mamy do czynienia z debiutami studyjnymi, co prowadzić może do wielbienia samych wykonawców, dopóki nagle się okaże, że chodziło tylko o pierwszą płytę. (Oby nie.) "Up to the Sun" w każdym razie chętnie bym nazywał "Miasmą" roku 2018.<br />
<br />
Warszawiacy, poza ogólnym dopasowaniem swoich kompozycji do post-metalowego i lekko eksperymentalnego brzmienia, które kto inny opisze słowami na początku, zachwycają też pomimo tej albumowej atmosfery (podziękować producentowi) pojedynczymi momentami, których jest tu trochę dużo. Refren singlowego "(...)" miażdży prawie fizycznie i to właśnie on był jedną, jedyną przyczyną, dla której zapoznałem się z całością, nawet jeśli reszta utworu nie jest daleko w tyle, radząc sobie jako ekspozycja / otoczka. Hipsterzy mają na to słówko "hook". Mają je także na ostatnie sekundy przed pierwszymi linijkami Karoliny Mazurskiej w "Broken Silence", które stanowi tylko gitara z pogłosem, oraz na pierwsze połowy "Internal Landscapes" i tytułowego zamykacza. To samo można powiedzieć nawet o ścieżkach zatytułowanych "Intro" i "Split", które nie są przecież pełnoprawnymi utworami, a i tak przynoszą zaskakujące obrazy. Te pojedyncze manipulacje nad gitarą i z klawiszy wywołują jakieś dziwne, pozytywne (!) uczucie. Tym fajniej, że mowa przecież m.in. o intrze.<br />
<br />
Czasami ten album, całym sobą, wydaje się dokonaniem roku. Ze wspomnianymi efektami i growlem (patrz "Corridors of Time"), które tylko nadają siły, z choro zagranymi kompozycjami, a nawet z perkusistą, który nie próbuje robić "dzyń-dzyń" na perkusji (wiecie, o co chodzi?). Może rywalizować tylko z "<a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2018/05/mateusz-franczak-night-night.html">Night-Night</a>", płytą o zupełnie innym charakterze, ale w sumie równie zajmującej treści. I nie chodzi o dopasowanie do czasów z Jairem Bolsonaro (on może zniszczyć naszą planetę i to mnie smuci), bo w ten sposób fetyszyzowałbym także "OK Computer", którego fanem, eh... Dzisiaj trafniej byłoby wyróżniać "niefanów". W każdym razie, nie mam egzemplarza.<br />
<br />
Za to mam egzemplarz "Up to the Sun". A skoro płyta jeszcze nie jest dostępna na streamingu, to naprawdę, zalecam zakupić ją fizycznie.<br />
<br />
9,2 Traces to Nowhere "Up to the Sun" [wydanie własne 2018, post-metal / metal eksperymentalny]<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/0o9zgZH_4fI/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/0o9zgZH_4fI?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5685817502308638634.post-60033957529575601952018-11-17T02:18:00.002+01:002018-11-17T02:21:04.539+01:0030 Seconds to Mars "America"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://img.discogs.com/swWquU2HA2tp6jtOySYjQA8cCyg=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-11811684-1523007340-7867.png.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="400" src="https://img.discogs.com/swWquU2HA2tp6jtOySYjQA8cCyg=/fit-in/600x600/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(90)/discogs-images/R-11811684-1523007340-7867.png.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Pół dekady temu, to był najbardziej nielubiany przeze mnie zespół.<br />
<br />
Zaczęło się chyba od tego, że pomyliłem ich utwór z jakimś tam innym, który usłyszałem w ekranizacji książki "Dziennik Cwaniaczka 2" (origin story dotyczący całej serii* <a href="http://przepelnionestojaki.blogspot.com/2018/03/krol-przewijanie-na-podgladzie.html">tu</a>). Ten, który chciałem znaleźć, był luźnym kawałkiem rocka, zmyliła mnie linijka "this is war". Do dzisiaj (!) nie dokonałem researchu prawdziwych danych, w zamian twierdząc na początku, że to właśnie 30 Seconds to Mars, bo mieli nawet cały album o tej nazwie, a więc i singla. Ale kiedy po raz pierwszy usłyszałem "This Is War", to szybko wyłączyłem, bo to było zupełnie nie to - także rock, ale ciasny, spięty i patetyczny. I poczułem się urażony.<br />
<br />
* <i>Istnieje ciąg dalszy całości - jakiś miesiąc później miałem okazję przeczytać następne trzy części (10-12) i niektóre fragmenty wprawiły mnie w smutek, że Gregowi jakby na siłę musi się nie powodzić. Na szczęście najnowszy tom pt. "No to lecimy" był w miarę zabawny.</i><br />
<i><br /></i>
W okolicach premiery "Love, Lust, Faith + Dreams" miałem okazję słyszeć single w MTV Rocks. "Up in the Air" był jeszcze spoko, ale ogólne obserwacje i wnioski już nie. Odbierałem ten zespół jako pretensjonalną bandę, która wszystko musi najlepiej i najszybciej, bo wysyła piosenki w kosmos, do nagrań zatrudnia chórki, a kompozycje i rozbudowane teledyski w ogóle to dosyć pompatyczne. Wrażenie podkreślały także tamte promujące poprzednie albumy oraz fakt, że lider jest także uznanym aktorem. Samo w sobie to wszystko do przeżycia, lecz słysząc dosyć elektroniczne szaty ich muzyki i obserwując ich <i>psychofanbazę</i>, nie mogłem znieść, że otrzymują statuetki MTV Europe Music Awards w kategorii "Najlepszy Wykonawca Alternatywny", bowiem inaczej odbierałem pojęcie alternatywności. Po drodze próbowałem fochać się na znajomą ze szkoły, że bardzo chętnie słucha 30 Seconds to Mars; raz nawet wypisałem na FB powody, dla których nie lubię tego zespołu, aby tylko się z nią podroczyć.<br />
<br />
Teraz oczywiście wszystko jest inaczej - z tamtą znajomą utrzymuję kontakt tylko na FB, MTV Europe Music Awards guzik mnie obchodzi, przejrzałem lepiej rynek alternatywny i zacząłem patrzeć na niego trochę bardziej krytycznym okiem. W tym momencie dokonuję coming outu: zacząłem oglądać Konkurs Piosenki Eurowizji. Do teraz oglądam, bo to jednak fajne przedsięwzięcie jako muzyczne starcie krajów, a same utwory są dużo lepsze, niż można by się spodziewać (ale parę oczywistych kaszan stąd pamiętam). Z kolei 30 Seconds to Mars wydali następny album pt. "America".<br />
<br />
Najśmieszniejszy jest oczywiście odbiór płyty. Dopiero przy niej redaktorzy zaczęli się martwić, że zespół zaczął grać słaby pop, używając przy tym żelaznej wymówki: <i>nie zabraniam grać popu, tylko że oni robią to źle</i> - zupełnie jak przy ostatnim Linkin Park czy Coldplay. Rzeczywiście, ja też z wielką chęcią (poważnie) odsłuchałbym kiedyś mało znanego self-titled. Ale słaby, niedorobiony pop był na "This Is War" i "LLF+D", zaś teraz jest przede wszystkim domeną takich Imagine Dragons. W ogóle muzyka komercyjna jednak nie zawsze jest aż taka słaba, bo da się znaleźć <a href="https://www.youtube.com/watch?v=jo1cyl0QbWo">pojedyncze</a> <i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=-1I84cqRYLY">perełki</a></i>, nawet jeśli dorabiając w te wakacje na pracach pomocniczych w sklepie, byłem wściekły na współpracowniczkę, że głośno puszcza taką muzykę i często jeszcze niestrawną. Natomiast na przykład ostatnie albumy Eda Sheerana czy The Rasmus - nic złego, naprawdę.<br />
<br />
No i sam nie potrafię stwierdzić, czy to przez uważne przesłuchanie i notowanie, czy może przez mój tajemniczy wzrost tolerancji, ale "America" - a to jednak duże osiągnięcie - jest <i>słuchalna</i>. Jasne, "Walk on Water" jest wysilony i przypomina, co było wcześniej, a za co wyżej wymieniłem Imagine Dragons tam, gdzie wymieniłem. Dalej natomiast nie skrzywiam się w przeciwieństwie do wszystkich innych, że jest choćby za dużo autotune'u, tym bardziej, że nie należy się go wstydzić. Wstrętne, normcore'owe chórki zanotowałem w niewielu miejscach ("Live Like a Dream" to taki najbardziej oczywisty przykład, jeżeli już). Produkcja jak produkcja, dalej pomaga w pompowaniu tych utworów, lecz lepsze to, co na "America", niż psychopatyczne brzmienie "Kings and Queens". Ogólne wrażenie nie jest jakieś bardzo nieprzyjemne, a jakieś drobiazgi można pochwalić.<br />
<br />
Ponadto jest tutaj kilka eksperymentów, mniej lub bardziej wartych uwagi. Na pewno goście nie byli potrzebni. A$AP Rocky, którego "Everyday" bardzo kiedyś polubiłem, nie pasuje do przypominającego w pewien sposób <i>crabcore</i> "One Track Mind", bez względu na to, jak bardzo pod niego to jest. Przy "Love Is Madness" wolałem, żeby Halsey się zamknęła. Pomiędzy gośćmi jest za to bardzo przyzwoity, słusznie typowany jako najlepszy na albumie "Monolith". Później usłyszymy także akustyczny, lekko zaraźliwy (ale nie taki od razu do nucenia) "Remedy", gdzie zamiast lidera śpiewa jego brat perkusista. W ogóle nie ma tutaj tylko i wyłącznie popu w typie "Rescue Me" (akurat przyzwoitość tego jednego utworu dziwi mnie tu najbardziej pozytywnie), bo na przykład w "Rider" przygrywa orkiestra, a "Dawn Will Rise" ma całościowo bardziej stonowany wydźwięk.<br />
<br />
Nie twierdzę oczywiście, że będę regularnie wracał do "America", ale jeden odsłuch wystarczył, by ogłosić zawieszenie broni. Dzisiaj najbardziej nielubiany przeze mnie zespół to Imagine Dragons.<br />
<br />
5,3 30 Seconds to Mars "America" [Universal 2018, electro pop / synth pop / rock elektroniczny]<br />
<br />
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify:album:0XcHdI2ZyNADjfvo5Ubs39" width="300"></iframe>vyrpenzhttp://www.blogger.com/profile/15867292940464905929noreply@blogger.com0